Kocham ten film. Genialny. Zakochałam się w nim od pierwszego obejrzenia. Wiem, że mam dopiero 19 lat, ale to był jeden z pierwszych filmów Allena jaki obejrzałam. Zakochałam się w Woody’m. Był jedną z osób która sprawiła, że chcę być reżyserem.
Jego wyczucie, specyficzny humor, dystans etc.
Film jest fajnie zrobiony. Wszystko jest... jak by to ująć... proste, ale genialne w swoim minimalizmie.
Wiecie o co mi chodzi :)
Widzę wielką różnicę między tym filmem, a „Na karuzeli życia”. Nie wiem dlaczego, ale jakoś ten drugi film do mnie nie trafia, obejrzę ponownie, może coś jeszcze dodam.
Ale nie o tym filmie tu mowa.
Ubóstwiam „Bierz forsę i w nogi”. Jest to jeden z tych filmów, które mogę oglądać w nieskończoność. Co więcej nigdy się nie nudzą.
Oglądam ten film dziesiąty, jedenasty,..., raz i dalej wybucham śmiechem albo ciągle odnajduje w nim coś nowego, jakiś ukryty smaczek.
Zachęcam wszystkich jeszcze niezdecydowanych do obejrzenia i pozostaje mi życzyć miłego seansu :)