Czy film pokazuje kryzys finansowy jako dzielo przypadku czy jako sytuacja stworzona na potrzeby wlodarzy tej planety?
Jako nakręcającą się spiralę chciwości i głupoty.
Dla mnie mocne były dwie sceny:
1) rozmowy z panią z agencji ratingowej, beż żenady tłumaczącej dlaczego nigdy nie obniżyła żadnych ratingów
2) rozmowy z panienką pracującą dla państwowej instytucji nadzoru (takiego odpowiednika KNF), która bez skrępowania szukała sobie pracy w bankach, które powinna właśnie kontrolować.
Sprostowanie - ta pani z agencji ratingowej to jak najbardziej "z żenadą" tłumaczyła, wręcz była zawstydzona, długo ją Steve Carrel musiał namawiać, żeby się przyznała.
Autorzy starają się nie podawać łatwych, uproszczonych rozwiązań. To co nam ostatecznie serwują to koktajl kilku elementów:
-banki i instytucje teoretycznie mające sprowadzać je na ziemię współpracują, przez co nie istnieje żadna realna wycena ryzyka, nie ma żadnego alarmu przeciwpożarowego (wspomniana wyżej scena rozmowy z panią z agencji ratingowej)
-system działa, rynek jest stabilny więc... skoro pracujesz w finansach to należy ten rynek hipotek doić, doić, doić, nie myśląc kompletnie że piramida zbudowana z pieniędzy których nie ma, w końcu pieprznie. Skoro coś działa od trzydziestu lat, to będzie działać już zawsze, nieważne że od dawna do silnika lejemy fryturę zamiast benzyny... right? Czyli, również wspomniane wyżej, combo chciwości i głupoty:)
A w jednej z końcowych scen... (nie ma to znaczenia dla fabuły, jest tylko bolesnym podsumowaniem, ale ok, uprzedzam, spojler;) Mark Baum stwierdza z olbrzymią goryczą w dniu kryzysu, że szefowie banków tak naprawdę byli całkiem świadomi tego w co się pakują tworząc cdo i jemu podobne "produkt bankowe"... Wiedzieli jednak że w razie kryzysu "państwo da" - wystarczy pójść do rządu i wyciągnąć rękę po pieniądze podatników, inaczej ludzie nie będą mieli możliwości wypłacenia swoich pieniędzy z bankomatów i zacznie się piekło niewyobrażalne. Rząd dał. Nie miał wyboru. Za kryzys banków zapłacili podatnicy, bankowcy mogli z góry zakładać że tak to się skończy, bo nie było innej opcji. Nie płotki oczywiście mogły to zakładać, ale szefowie instytucji finansowych. Czyli w podsumowaniu do mieszanki doszła jeszcze jedna cecha: cynizm.