Piosenka w sali wykładowej rewelacyjna, jednak fabuła całego filmu prosta... zbyt prosta, zachwiana jest też proporcja między filmem a piosenką - tych drugich zdecydowanie za dużo. Główny bohatera oraz śliczna Katia zagrali rewelacyjnie.
Niektóre sceny są zbyt naiwne i durnowate np. z tym podglądaniem przez dziurkę od klucza itp. Generalnie film warto zobaczyć, choć spodziewałem się czegoś lepszego.
Ten film to musical, więc piosenki być muszą. Tak samo jak i prosta fabuła o miłości. Nie ma zasad co do proporcji piosenek i fabuły. Moim zdaniem w tym filmie akurat nie było za dużo piosenek, a poza tym ich wykonanie było świetne.
Oj warto zobaczyć :) Mnie się podobał ale ja jestem odwrotnością rusofoba, więc wiadomo..., piosenka w sali wykładowej mnie urzekła i ta o amerykańskiej żonie też. :) Fajny musical, choć żaden ze mnie fan tego gatunku.
Wydaje mi się, że te argumenty są bez sensu, bo wszystko co wymieniłeś przeciwko "Bikiniarzom", to rzeczy, które są charakterystyczne dla musicali, a przecież ten film to musical :)
Jejku, przecież to że jest musical to nie zwalnia twórców od myślenia. Przecież można coś swojego wnieść do konwencji np. w Chicago - dynamiczny montaż, niczym wzięty z teledysków.
Dla mnie film rewelacja,a fabuła banalna tak jak zycie młodych ludzi, zależy na co chcesz zwrócić uwagę, czy na fakt że chłopak wychowywał się w komunalce i za młodu został opuszczony przez matkę czy na tym ze chciał zaimponować dziewczynie która mu sie podobala.
Mega dawka pozytywnego ładunku. Film o wolności, młodości i kolorowym podejściu do zycia. Dla mnie super.
Zwłaszcza jak się porówna do polskiego "Wszystko co kocham", gdzie młodzieńcze ideały są przedstawionedużo prościej, a siermiężność PRLu z pietyzmem...