Lubię stare horrory, a z lat 50 szczególnie podobał mi się "Gabinet figur woskowych" (1953).
Natomoast "Blob..." jest po prostu nudny jak flaki z olejem. Miałem już wyłączyć gdy nagle była scena, jak ta starsza kobieta oznajmia policjantom i głównemu bohaterowi, że ten nie mógł widzieć jak galareta pożera doktora, gdyż ten wyjechał kilka dni temu. Pomyślałem - ok, zostaję, fajnie, lubię takie nagłe zwroty akcji, jednak ten wątek nie został dalej pociągnięty.
Sam "potwór" być może robił wrażenie w 1958, lecz całość jest nudna i mdła, masa dialogów bez sensu, ciągnie się i nudzi.