Ujrzałem dzisiaj trailer w kinie i natychmiast dostrzegłem generalne podobieństwo zarysowanej sytuacji, do tej którą prezentował nam znany film z Brando, "Tramwaj zwany pożądaniem". Czy jestem jedynym, który dostrzega analogie? Aż z ciekawości obejrzę "Blue Jasmine", choćby dla samego porównania, czy podobieństw jest więcej, czy też może filmy te są różne na wszystkich polach, a tak jedynie wyglądały na trailerze.
nie jesteś - ja właśnie wróciłem z pokazu przedpremierowego. Są drobne różnicę ale Allen do tego stopnia czerpał z "Tramwaju...", że podczas kłótni siostry z mężem ten zamiast rzucić radiem... wyrywa telefon. Polkę zastąpiło Blue Moon a Blanche.... przepraszam, Jasmine natrafia nawet na miłóść, którą traci przez kłamstwa. Troszkę bawi mnie nawet zbieżność, że Blanchett gra kogoś kto w oryginale nazywał się Blanche.
Po ocenie rozumiem, że film mocno średni? Czyli coś bardziej jak "Poznasz przystojnego.." lub "Co nas kręci...", tudzież "Klątwa Skoriona" (które uważam za słabsze w jego filmografii) niż "Zakochani..." lub "O północy..." (relatywnie bardziej udane) ? Oczywiście nie chodzi mi o fabułę a o poziom filmu, choć oczywiście może być dyskusyjne czy tak sam oceniłbyś filmy, które wspomniałem.
Osobiście, biorąc pod uwagę ten ostatni okres w twórczości Allena (od lat 90-tych) to najbardziej cenię Deconstructing Harry, Życie i cała reszta, Sen Kasandry i w/w.
Dzięki za odp. i pozdrawiam
Właśnie wróciłem z kina. To jest absolutnie "Tramwaj zwany pożądaniem" na nowo. Wszystko jest podobne, nawet San Francisco trochę udaje Nowy Orlean. Olśniło mnie (tak jak pewnie większość widzów) w scenie awantury, którą robi Chili. Ale film moim zdaniem świetny. Kolejna doskonała rola Blanchett, błyskotliwe dialogi i ogólnie czuć ducha Allena, jest nawet Manhattan w retrospektywie. Po wyjściu z kina dopada jednak refleksja, bo to jest bardzo smutny film o kobiecie, której największym grzechem jest to, że zaufała jedynej osobie, której zaufać mogła, co więcej - osobie, której ufać z zasady (a ona ma swoje zasady) wręcz trzeba. U Allena taki cierpki moment chyba mnie nie dopadł nigdy wcześniej. Jedyne co mi się nie podobało, to fatalnie ufarbowane włosy Baldwina (mam nadzieję, że efekt był zamierzony) i nie jestem pewien, czy bransoletka, którą Jasmine dostaje od Hala w łazience, nie jest w pierwszej scenie węższa niż później na przyjęciu, ale może się czepiam.
rzeczywiście, dużo odniesień do filmu ''Tramwaj zwany pożądaniem'';) choć moim skromnym zdaniem Chilii z Blue to taka drobna parodia Stanley'a-tak to odebrałam zwłaszcza te sceny w sklepie;) Film świetny, polecam;)
No, parodia, bo to w końcu Allen. :) Tak jak Ginger na urodzinach wygląda jak parodia Amy Winehouse, choć nie wiem czy akurat ten efekt był zamierzony. :)