Dla mnie, bez dwóch zdań, Oscar należy się jej. Zarówno film jak i sama rola są po prostu świetne. Niestety co roku wybierając sobie faworyta jestem pełna niepokoju, gdyż Akademia potrafi przyznać statuetkę niewłaściwej osobie, jaką była choćby Jennifer Lawrence. Mimo mojej sympatii do niej uważam (i nie ja jedyna), że nagroda nie powinna trafić do niej - ani film ani rola nie była oscarowa, a film wręcz średni - żeby nie powiedzieć słaby. Pokrzywdzona została Jessica Chanstain, której rola była naprawdę świetna, ale co było to było. Mam nadzieję, że tym razem Akademia nie popełni znów błędu.

moim zdaniem Jennifer byla lepsza od Chastain ale ogolnie w zeszlym roku byl niski poziom i nie bylo ani jednej wielkiej oscarowej roli u kobiet

Tutaj ciężko jest rozstrzygnąć,która była lepsza...są osoby,które patrzą na to przez pryzmat filmu a nie roli czyli tego jak dana aktorka zagrała. Kciuki trzymałam za Chastain chociaż nie byłam bardzo rozczarowana i zaskoczona,gdyż Lawrence wygrywała z nią we wszystkich nominacjach do innych nagród...można więc powiedzieć,że zaskoczeniem to nie było,przynajmniej nie tak wielkim. "Poradnik..." był akurat słabym filmem i nie zasługiwał na tyle nominacji,ale gra niektórych aktorów była bardzo dobra więc same nominacje dla aktorów były słuszne.

Dla mnie ten film jest pojedynkiem dwóch rewelacyjnych aktorek, w którym Sally Hawkins, też przecież pierwszoligowa pod wzgledem warsztatowym, zostaje zepchnięta na drugi plan. Tak jakby ją także Blanchett zahipnotyzowała.
W którymś odcinku "Przyjaciół" Joey przemuje role w operze mydlanej po Susan Sarandon, ktora udziela mu lekcji: jak Jessica wchodzi do pokoju to ona włada tym pokojem. Cate to dokładnie robi.
BTW rozumiem, że najnowszą fascynacją Wody'ego jest Boardwalk Empire, sądząc po aktorach drugoplanowych :-)
Wolałam, jak się zachwycał Tudorami, bo na Henry'ego Cavilla zawsze miło popatrzeć, a Bobby Cannavale to sory, ale zawsze mi sie bedzie kojarzyl z psycholem.

Jako "Przyjaciołomaniaczkę" kupiłaś mnie porównaniem Blanchett do Jessici, zwłaszcza, że porównanie jest w 100% trafione, nie opisałabym tego lepiej.
Co do samego filmu to niestety trochę mnie rozczarował, jeśli chodzi o fabułę. Spodziewałam się też więcej błyskotliwego allenowskiego humoru, do którego przywykłam, no ale rozumiem, że to jednak miał być dramat. Wydaje mi się jednak, że w tej dziedzinie Woody'ego stać na więcej... Ogółem coś mi tu nie grało, nie czułam typowego dla niego klimatu, może oprócz muzyki i wrażenia, że aktorzy w pewnych momentach zachowywali się jak sam Allen, kiedy pojawia się w swoich filmach. Powiem szczerze, że mam spory problem z oceną. Jedyne, co do czego nie mam najmniejszych wątpliwości to bardzo wysoki poziom aktorstwa, a kreacja Cate Blanchett po prostu rewelacyjna, nic dodać, nic ująć. Sally Hawkins zresztą też niczego nie brakowało, no ale Cate zdecydowanie skupiała na sobie całą uwagę (szczególnie sama końcówka przypadła mi do gustu).
Tak więc film jak dla mnie dość przeciętny, zwłaszcza jak na Allena, ale dla aktorstwa, a nawet dla samej Cate jak najbardziej można zobaczyć :).

Filmy Allena jak dla mnie zawsze są bardzo ciekawe. W tym przypadku zarówno rola Cate jak i Sally zostały zagrane rewelacyjnie. Spotkanie się dwóch różnych charakterów, osobowości i doświadczeń życiowych zostały przedstawione i zagrane rewelacyjnie. W filmie Blue Jasmine aktorki pokazały swój bardzo dobry kunszt aktorski. Film godny polecenia ze względu na dobrą grę aktorską jak i ciekawą fabułę.

No z tym, ze filmy Allena sa zawsze rewelacyjne to sie akurat nie bardzo zgodze :-) Ale ten jest klasa sama w sobie :-)

NO, totalnie! :)