PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=632464}

Boże błogosław Ozzy'ego Osbourne'a

God Bless Ozzy Osbourne
7,7 1 535
ocen
7,7 10 1 1535

Boże błogosław Ozzy'ego Osbourne'a
powrót do forum filmu Boże błogosław Ozzy'ego Osbourne'a

HERE FOR YOU

ocenił(a) film na 9

„Olśniewający, wciągający, poruszający, zabawny, szokujący, refleksyjny… kompletnie nieznany”. Z jednej strony brzmi to jak typowy potok słów bijący nas po oczach z pierwszego lepszego plakatu filmowego, często zresztą wychodzący od dziennikarzy, którzy najpewniej nigdy nie obejrzeli danej produkcji, ale za udzielenie opinii i nazwiska zgarniają grubą kasę od dystrybutora. Z drugiej zaś, nie ma chyba lepszych określeń opisujących moje wrażenia po seansie dokumentu o jednej z największych gwiazd metalu, którego przyćpany głos i ostre brzmienia elektrycznych gitar rozchodzą się w każdym zakątku świata, od Las Vegas po Watykan. Co prawda w kwestii popularności Ozzy’emu Osbourne’owi dorównać mogą chyba tylko Jezus i Justin Bieber, ale aż żal struny głosowe ściska, że tak niewiele osób słyszało o filmie dokumentalnym zainspirowanym jego pokręconym niczym loki Slasha życiu… a przynajmniej w naszym kraju, gdzie tego typu obrazy raczej nigdy nie wychodzą poza dystrybucję DVD (nie licząc jednorazowego pokazu obrazu w sieci Multikino, ale przy cenie za bilet wynoszącej od 30 zł wzwyż, zimny pot skrapla się na czole biednego studenta). Pozostaje nam więc cieszyć się z faktu, iż film taki w ogóle powstał i że w żadnym wypadku nie ma nic wspólnego z fatalnym show „The Osbournes” wyświetlanym drzewiej na MTV. Boże błogosław jego twórców! Dokumentu, nie show…


DEMON ALCOHOL

Pod koniec sierpnia ubiegłego roku Miro rozłożył na części i przybliżył Wam nieco filmową biografię wokalisty formacji Motörhead, Lemmy’ego Kilmistera. Ta wciąż jeszcze żywa legenda heavy-metalu to najprawdziwszy dowód na to, że kiedyś po Ziemi stąpały dinozaury – jego gruboskórność oraz niebywała wręcz odporność na używki sprawiają wrażenie, jakoby jedyną siłą mogącą go pokonać byłby faktycznie deszcz meteorytów. Obraz rzeczywiście wydał mi się nader atrakcyjny i obejrzałem go nawet bez względu na to, że z utworów Motörhead kojarzę chyba tylko „Ace of Spades” (mea culpa). Ostatnio jednak czuję wręcz szalony pociąg do Ozzy’ego Osbourne’a oraz Alice Coopera, którzy mimo dziesiątek - jeśli nie setek - lat na karku i ilości zmarszczek na twarzy porównywalnej z fakturą skóry Shar pei, wciąż potrafią utrzymać mikrofon w dłoni i rozruszać publiczność swą ognistą energią oraz przesterowanym głosem. Nie myślcie jednak, że dopiero teraz odkrywam uroki tworzonej przez nich muzyki – Black Sabbath to swoisty elementarz i prekursor w świecie metalu, a „Poison”, czy „School’s Out” nie raz zdarzało mi się śpiewać pod prysznicem (no, co?). Wolę jednak nie rozkręcać się w opisywaniu moich gustów muzycznych, bo to nie czas i miejsce. Na DVD z „God Bless Ozzy Osbourne” czekałem z zapartym tchem i gdy tylko dokument trafił w moje szpony, od razu zaserwowałem sobie podwójny seans (wpierw samemu, a drugiego dnia z kumplem) – można więc powiedzieć, że przyjrzałem się owej produkcji dość dokładnie, za każdym podejściem zakochując się w niej jeszcze mocniej.


NOW YOU SEE IT

Przy wyborze filmów dokumentalnych do oglądnięcia rzadko kiedy kieruję się składem tworzącej go ekipy – nie mam w tej dziedzinie aż takiego rozeznania, przez co wyznaję, że jeśli dana tematyka wydaje mi się interesująca, na stołku reżysera mógłby siedzieć nawet i Ciasteczkowy Potwór. Dzięki temu luźnemu podejściu o wiele łatwiej było mi przetrawić wiadomość, że za reżyserię „Boże błogosław…” wziął się Mike Fleiss, odpowiedzialny wcześniej za produkcję… dwóch „Teksańskich masakr piłą mechaniczną” i trylogii „Hostel”! No tak, wybór to zaiste nietypowy, choć znając zamiłowanie Ozzy’ego do horroru oraz odgryzania głów niewinnym zwierzątkom, Osbourne’owie nie mogli chyba trafić na lepszą partię. Przyznam też, że początkowo martwiło mnie iż producentami dokumentu została żona-menadżer oraz syn tytułowego delikwenta, bo mogliby w ten sposób znacznie ugrzecznić i ocenzurować historię sławnego rock-mana. Na szczęście do niczego takiego nie doszło i nawet mimo morału wplecionego pod koniec historii, ta wciąż pozostaje mroczna, brutalnie szczera i pełna niesmacznych momentów, które niejedną gwiazdę popu zmusiłyby do wcześniejszej emerytury. To właśnie dzięki sumiennemu przedstawianiu faktów produkcja ta tak szybko trafiła do mojego serca, stając się idealnym dopełnieniem licznych biografii Ozzy’ego.


MY JEKYLL DOESN’T HIDE

Dlaczego wokalista Black Sabbath po wielu latach udanej współpracy opuścił swój ukochany zespół? Czemu zasłynął jako satanistyczny, znęcający się nad zwierzętami książę ciemności, niejednokrotnie zapraszany do uczestnictwa w czarnych mszach? Czy nieudana próba zabójstwa swojej małżonki miała jakikolwiek wpływ na jego dalszy związek? Dobra, to ostatnie pytanie jest trochę nie na miejscu i brzmi jak wyrwane ze szmatławego tabloidu, ale chyba sami widzicie, że film potrafi zaintrygować. Jednak sensacja sensacją, a dla wielu fanów to przecież historia kariery Osbourne’a jest w tym wszystkim najistotniejsza. I trzeba przyznać, że „God Bless…” bardzo starannie i szczegółowo opowiada o powstaniu kultowej formacji Black Sabbath, solowej karierze Ozzmana, a także o wzlotach i upadkach w jego życiu prywatnym oraz publicznym. Nie ma tu miejsca na perfidne wybielanie tak barwnej osoby, jaką jest przecież Ozzy. Poza tym jego przyjaciele i znajomi z pewnością nie pozwoliliby na to, by co ciekawsze fragmenty z jego życia zachować dla siebie. Wypowiadają się tu zaiste ciekawe osobowości, m.in. Henry Rollins (frontman zespołu „Black Flag”, aktor, pisarz, poeta, komik - w ogóle, człowiek renesansu :P), Tommy Lee z Mötley Crüe, czy... sir Paul McCartney! Każdy z nich ma coś do powiedzenia o swoim kumplu, nierzadko równie interesującego, jak historia o malowaniu ścian hotelowego pokoju fekaliami w narkotycznym amoku – cóż, w kolorowym życiu wokalisty nierzadko przeważał brąz. Choć dziewczyny ponoć to lubią.


FLYING HIGH AGAIN

Ok, przyznaję bez krzyżowania, że powyższą opowiastkę wyjąłem nieco z kontekstu, gdyż w rzeczywistości służyła ona niejako ku rozluźnieniu atmosfery po ciężkim temacie nadużywania alkoholu i narkotyków przez tytułowego (anty)bohatera – jeszcze jeden taki wybryk i piszę CV do Pudelka. Wbrew temu, co może Wam się teraz wydawać, „Boże błogosław Ozzy’ego Osbourne’a” zaskakuje dojrzałym podejściem do tematu, ukazując jakże ludzką stronę popularnego showmana, wraz z wszystkimi jego słabostkami, codziennymi problemami, uzależnieniami i tragediami, które niejednokrotnie miały wpływ na jego życie. Film potrafi wzruszyć i zaszokować, wzbudzając w widzu współczucie i pewne refleksje, co było wręcz niemożliwe przy znanym, acz perfidnie skonstruowanym serialu „The Osbournes”, który w prześmiewczy sposób przedstawiał alkoholizm Ozzy’ego i cierpienie, przez które przechodzili z tego powodu jego najbliżsi. Być może po prostu przemawia przeze mnie miłośnik twórczości tego kontrowersyjnego, brytyjskiego wokalisty i nie każdy rozpływałby się nad formą owego muzycznego dokumentu tak jak ja, ale zapewniam, że jeśli macie w duszach choć cząstkę metal-heada, bądź po prostu lubicie od czasu do czasu posłuchać świetnej muzy i chcielibyście spojrzeć na frontmana Black Sabbath od zupełnie innej strony, nie musicie szukać nigdzie więcej. Kij w oko Oscarom, niech sobie nominują dokumentalne filmidła o baletnicach, czy o kim tam jeszcze chcą – Książę Ciemności jest tylko jeden. I właśnie pokazał swą jasną stronę.

-------------------------------------------------------------------------------- --------------------------

+ szczera, nieocenzurowana, wywołująca śmiech/łzy/refleksje prawdziwa historia Ozzy’ego…

- …która, mimo wszystko, mogłaby trwać i ponad dwie godziny


Ocena: 94/100


Słów kilka: Niewiele filmów dokumentalnych trafia do polskich kin, a jeszcze mniej z tego grona godnych jest uwagi. Jeśli będziecie tylko mieli okazję obejrzeć produkcję Fleissa, zróbcie to bez wahania! Ech, teraz zacząłem żałować, że nie wybrałem się na koncert Ozzy’ego w 2011... i to jeszcze w moje urodziny. I’m just a sucker. Soul sucker x)
==================
Cinemacabra.blog.onet.pl

Pawlik

fajna recenzja, dzisaj zabieram sie za ogladanie :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones