jeśli ktoś lubi lekkie obrzydlistwa z pod znaku "melt" albo "slime" hehe to może się podobać. fabuła jest dziwna i raczej głupawa, ale niezbyt przewidywalna. w jej zrozumieniu niestety nie pomaga akcent australijski, ale da się oglądać. budżet musiał być całkiem przyzwoity, bo film wygląda znacznie lepiej niż np, "slime city", albo produkcje tromy.
deformacje ciała są całkiem niezłe, choć nic specjalnie mocnego tu nie ma. brak tu prawdziwego gore [cięcia na kawałki, przebijania, zgniatania itp:)] a sceny s tulu strzał w czaszkę były pozostawiane wyobraźni. jest za to kilka zabawnych scen i motywów.
film jest fajnie nakręcony, chodzi głównie o pracę kamery. muzyka to nienajgorsza elektronika, trochę oldskulowego techno. z chęcią pobtrałbym z kądś tytułowy kawałek.
nic genialnego, ale naprawdę przyjemnie mi się oglądało i kilka scen pewnie nawet zapamiętam. do tego film nie jest długi, więc ciężko się nudzić.