Łatwo można było ten film schrzanić, bo też fabuła jest bardzo oklepana. Ale świetne dialogi, niezła reżyseria, a przede wszystkim koncertowa gra aktorów zmienia to wszystko w świetną komedię.
Zaskakująca jest ta chemia między Reynoldsem, a BOSKIM Jacksonem. Nie wiem którym zmysłem osoba odpowiedzialna za casting to przeczuła, ale wyszło rewelacyjnie!
Wszyscy skupiają się na klnącej Hayek albo scenie u barmana, ale ja nie mogłem się nie śmiać przede wszystkim wtedy, gdy wyluzowany Jackson śpiewał w samochodzie, a wpieniony Reynolds wtórował mu dyszkantem.