Czegoś tu zabrakło,czegoś co by poruszyło widza,co by sprawiło,żeby mu się łezka w oku zakręciła.Film się w miarę nieżle ogląda,ale szału nie ma,taka historyjka o człowieku stojącym już nad grobem w obliczu śmiertelnej choroby(tak na marginesie to niejeden facet w jego wieku chciałby mieć taką końcówkę z taką kobitką u boku,a nie w hospicjum).Na plus na pewno dobra główna rola,ale ten facet mógłby grać samym głosem,i po prostu boska Laura Prepon jako Charlotte - chociażby dla tej dwójki warto zobaczyć ten film.
Jestem tego samego zdania, aktor mi się podoba i mam do niego ogromny szacunek, ale może nie tyle fabuła, bo pomysł na film był, ale sam chyba scenariusz, dialogi troszkę takie bez wyrazu, nie czuć w filmie żadnych emocji, a przynajmniej mnie jakoś obraz nie przekonał. Troszkę się rozczarowałem, bo liczyłem na coś poruszającego, coś co chwyci za serce, a ja oglądając nic nie poczułem. Więc zgadzam się że coś tu zabrakło.
Myślę że ciężko zrozumieć motywy i działanie bohatera, jeśli nie ma kontekstu, dlatego filmowi brakuje tej dramaturgi. Widzisz bohatera, widzisz jego zmagania, ale brakuje przekazu. To tak jakby ktoś ci opowiadał kawał, ale w nie śmieszny sposób. Mam nadzieje że mniej więcej rozumiecie co mam na myśli. Pozdrawiam.