PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=731317}

Boska Florence

Florence Foster Jenkins
6,9 58 093
oceny
6,9 10 1 58093
6,0 28
ocen krytyków
Boska Florence
powrót do forum filmu Boska Florence

oto jest pytanie! Film pokazuje tak naprawdę kunszt aktorów (Meryl Streep - przeogromny szacunek - udowadnia , ze aktorką wielką jest; oraz Simona Helberga - Cosme McMoon). To co zrobili z granymi postaciami to istny majstersztyk. co do fabuły to mam pewne wątpliwości, film, ani mnie nie wciągnął, ani nie znudził. Miałam wrażenie, że Frears co i rusz wykorzystuje naturalną reakcję człowieka na fałszowanie (śpiew). No nie sposób się nie smiać!!! cwidz reaguje jak uczestnik koncertu Florence, ale mam wrażenie, że ów "trik" wykorzystywany jest troszeczkę za często. Niewątpliwie Streep - wg mnie - wspięła się na wyżyny aktorstwa, ale to za mało, by powiedzieć o tym filmie - wybitny. Wg mnie mieści się pomiędzy dobrym, a bardzo dobrym! Generalnie zachęcam, bo zobaczyć warto! Przyjemny - duża dawka smeichu, a i aktorsko super! troszeczkę fabuła za słabo, ale generalnie da się przymknąć oko.
BTW. zła byłam na st. claire'a, poniewaz z miłości/litości wyrządził gigantyczną krzywdę Florence. Ja nie chciałabym być oszukiwana.

sowanna

Dokładnie, mam podobne zdanie. Aktorzy, cały klimat filmu...bardzo dobre. Jednak mam wrażenie, że fabuła była trochę 'wyrwana', tak jakby pewne rzeczy nie były do końca wyjaśnione, tak samo ten humor...wszyscy włącznie ze mną sporo się śmiali, ale widać było, że oprócz tych momentów było mało sytuacji, które wywołałyby u mnie rozbawienie, tak jakby skupili się tylko na tym jednym elemencie.

ocenił(a) film na 6
sowanna

Mam takie samo zdanie co do filmu, swietna gra aktorska, film malo wciagajacy. Nie uwazam by St Clair wyrzadzil krzywde Florence. Zapisala sie w historii i kulturze, kreci sie o niej filmy, wystawia spektakle :) Do tego ona byla szczesliwa, nie zdawala sobie sprawy ze nie umie spiwac. Ja bym ja zaliczyla do grona pozytywnie zakreconych. Jej spiew nie wywolywal u mnie smiechu, raczej sympatie i pewne wspolczucie.

ocenił(a) film na 7
ewita101_2

Nie zrobił jej krzywdy? Oczywiście, że jej wyrządził i to ogromną! Świadomie tez wystawił ją na pośmiewisko, bo bał się skonfrontować z Florence. Choć w sumie nie tylko on, bo nikt nie wyprowadzał jej z błędu - ani dyrygent, ani St Claire, Cosmo etc. Wg mnie na samym końcu uświadomiła sobie jaka jest w rzeczywistości i było mi jej szczerze szkoda. To, że zapisała się w historii to przypadek - nie wiem, czy byłaby zadowolona z tego względu. Poza tym to, ze "robi sie o kimś film" to czasami pozorna miara sukcesu.
Jej śpiew wzbudził u Ciebie współczucie, pytanie, czy ona by tego chciała.
Film wg mnie fajnie pokazuje kwestię, czy lepiej żyć w kłąmstwie, czy w ułudzie, ale też na ile nasze uczynki - w imię dobrych intencji - są rzeczywiście dobre.

ocenił(a) film na 7
sowanna

UWAGA SPOILER!
Czy ja wiem, czy St Clair robił to wszystko dla Florence, z obawy przed konfrontacją z nią? Moim zdaniem wszystko to czynił z ogromnej miłości, chciał żeby była szczęśliwa, a szczęściem dla Florence była muzyka i realizowanie się w niej. Naturalną rzeczą jest, że szczęście ukochanych osób jest dla nas najważniejsze i jesteśmy w stanie wiele dla niego poświęcić. Dlatego pozwalał jej żyć w ułudzie, chronił przed bolesną prawdą. Zamknął ją w jej własnym świecie, pozwalał żeby wszyscy ludzi dookoła okłamywali ją dla jej dobra. Można nawet odnieść wrażenie, że sam w końcu zaczął wierzyć w te kłamstwa. Florence była chora i każde złe słowo na temat jej talentu mogło przyśpieszyć postęp choroby, co się niestety stało, po przeczytaniu przez nią recenzji z Posta. St Clair poświęcił karierę, miłość do drugiej kobiety, swoje dobre imię - w imię miłości do Florence. Nie do końca jasna jest kwestia jego podwójnego życia, jednak kiedy zostaje postawiony przed wyborem - wybiera Florence i ogrom jego miłości najbardziej widoczny jest w scenie, kiedy Jenkins zostaje wyśmiana na scenie Carnegie Hall - jego łzy w oczach mówią same za siebie. Przez krótką chwilę dostrzegamy multum emocji jakie kłębiły się w nim w tamtym momencie w - od rozpaczy, po bezradność, że nie może zapobiec katastrofie, która za chwilę się wydarzy.

ocenił(a) film na 6
ninka1611

Według mnie żadna to miłość, skoro w imię jej rzekomego dobra oszukuje ją i podtrzymuje jej złudzenia, w konsekwencji czego ona się ośmiesza. Gdyby chciał jej faktycznego dobra, uświadomiłby jej, że sama wyrządza sobie krzywdę. Poza tym miał drugą kobietę na boku (to kochanka zerwała z nim, gdyby nie to nadal by zdradzał Florence bez żadnych skrupułów) i to całkowicie przekreśla w moich oczach jego "miłość".

ocenił(a) film na 7
sowanna

Mam podobne odczucia wobec filmu. Nie znudził mnie ale również nie porwał. Historia Florence jest na tyle ciekawa, że fabuła mogłaby być lepiej skonstruowana i nie polegać tylko, jak dobrze zauważyłaś - fałszu Florence. Brakowało mi w tym filmie dobrej dawki poczucia humoru - w końcu to komedia, a tymczasem film bardziej klasyfikuje się pod dramat. Zdecydowanie wywoływał we mnie więcej smutku i współczucia niż szczerej radości.

Nie zgadzam się jednak z opinią, że St Clair krzywdził Florence. W filmie jest to wszystko trochę przerysowane, dlatego może wywoływać mieszane uczucia. W rzeczywistości St Clair nie chował przed Florence negatywnych recenzji. Ona jednak nie uznawała tych komentarzy, twierdząc, że są one "profesjonalną zazdrością konkurencji". Warto zwrócić też uwagę na fakt, że Florence swoją "karierę" rozpoczęła w bardzo późnym wieku - po 40, ale prawdziwy sukces przyszedł gdy miała 60 lat. Do tego wszystkiego Florence przez całe swoje życie ciężko chorowała na powikłania po chorobie, którą zaraziła się w wieku lat 18. Jeśli więc muzyka oraz śpiew były rzeczami, które utrzymywały ją przy życiu, dlaczego St Clair miałby jej to odbierać? Wiedział, że jeśli Florence dowie się prawdy to prawdopodobnie umrze - bo załamie się jej psychika. Tak się zresztą stało po występie w Carnige Hall. Florence dała swój popis pierwszy raz przed tzw. przypadkowymi widzami, na których nie miała wpływu. Jak wiadomo, widzowie reagowali na nią różnie jak i również reporterzy z gazet którzy nie powstrzymali się przed złośliwymi opiniami. To ją doszczętnie załamało. Dlatego też twierdzę, że jej życie w iluzji, które również tworzył St Clair, w tym wypadku było jak najbardziej dobre. Była starszą, schorowaną Panią, żyjącą w swoim świecie, a brutalne wyrwanie ją z tego - zwłaszcza w tym wieku, mogło doprowadzić do tragedii. Tak się zresztą stało, bo miesiąc po występie zmarła. Chciałabym jeszcze dodać, że relacje St Clair'a z Florence, były troszkę inne, niż jest to pokazane w filmie. Owszem, kochali się jednak mimo wszystko ich związek był bardziej oparty na relacjach biznesowych niż prawdziwie uczuciowych. Dlatego St Clair wspierał ją jak tylko mógł.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones