Sztampowy film, nic oryginalnego tam nie było; temat ciekawy i myślę, że mogłoby to być lepiej wyprodukowane. Największa wada tego filmu? My traktujemy równouprawnienie jako pewnik, w dzisiejszych czasach. A wtedy ludziom należało powiedzieć i wytłumaczyć, używając logicznych argumentów, dlaczego wszyscy powinni mieć prawo do głosu; w filmie nie ma czegoś takiego. Nie ma nawet odpowiedzi na kompletnie nonsensowny sposób myślenia dyrektorki (scena, kiedy główna bohaterka dostaje kulką papieru w twarz). Jest tylko vagina power i strajk. Czegoś tam zabrakło.
Film jest skierowany do widzów XXI wieku, więc nie widzę potrzeby tłumaczenia, dlaczego równouprawnienie jest ważne - to jest oczywiste. Pokazuje przede wszystkim, że jeszcze w latach siedemdziesiątych były kraje w Europie, gdzie kobieta nie mogła samodzielnie podjąć praktycznie żadnej decyzji.
W Szwajcarii jeszcze 20 lat później kobiety w niektórych kantonach nie mogły. Tak podaje Wikipedia, ale pamiętam mieszkałam w Niemczech, musiała to już być końcówka lat 90-tych, jak ostatni kanton padł. Piszę o prawie do głosowania. Szwajcaria taki kraj marzeń, ale nie dla kobiet:(