Filmu nigdy wcześniej nie widziałem, bo w przeciwieństwie do wielu innych komedii z Louisem de Funès, tej akurat nie udało mi się nigdy "spotkać" w tv. A z tego co się orientuję kiepsko było też z tłumaczeniami do oryginalnej wersji, więc przyszło mi bardzo długo czekać na debiut tego filmu.
Od razu wspomnę, że jest to wczesny Louis de Funès, a więc jego talent i jego rola nie dominują tak bardzo jak w późniejszych jego filmach. Tutaj gra jednego z dwóch poczciwych złodziejaszków dzieląc losy (i ekran) z Mauricem Biraud. Co ciekawe ten duet wypada zaskakująco dobrze, choć na pewno nie jest to ta sama klasa co np. z Bourvillem. Aktorsko zatem jest ok.
Jednak na poziomie scenariusza i samej realizacji - sytuacji w jakie zostają wplątani nasi bohaterowie już nie jest tak różowo. Akcja jest tylko przez pierwszych kilkanaście minut klarowna i logiczna, bo potem przechodzimy na poziom ostrego nieprawdopodobieństwa, a nawet kiczu. Mnie to osobiście przeszkadza, bo poza serią o Fantomasie (i jeszcze jednego odcinku Żandarma o "Kosmitkach") komedie de Funèsa odznaczają się raczej dużą dozą realności, a co za tym idzie śmiejemy się z rzeczy, które w pewnych sytuacjach każdemu z nas mogłyby się zdarzyć.
Trochę śmiechu jest, ale to trzeba przyznać głównie za sprawą gry de Funèsa, który bardzo celnie eksponuje swoje możliwości gestykulacji i mimiki (słowem świetny jak zawsze, aczkolwiek nie tak pedantyczny). Poza tym mocno przesadzona i w złym stylu (slapstickowym) wydała mi się końcówka filmu - pojedynek na lodowisku. W ogóle dodanie kobiety do "ich" interesów mocno komplikuje nie tylko ich sytuację, ale również zaważa na dalszym prowadzeniu akcji, wprowadzając sporo zamieszania (postać Lucille bardzo pretensjonalna i irytująca).
Podsumowując film warto obejrzeć głównie z powodu króla francuskiej komedii (de Funèsa), ale trudno ten tytuł zaliczyć do udanych produkcji. Sporo w nim niedociągnięć i słabych momentów.