Niby fajny film akcji. A wszystkie motywy jakby znajome. Są i banderowcy coś tam szwargoczący w niezrozumiałym języku, jest zgniła Ameryka pełna czarnych, alfonsów i prostytutek oprócz jednej szlachetnej Rosjanki. Główny, prosty, inteligentny, uczciwy szlachetny bohater wojny czeczeńskiej zabija dziesiątki osób, które mu stoją na przeszkodzie do szlachetnego celu renegocjacji kontraktu zawodowego hokeisty NHL - brata kolegi. Wszystko w męsko-honorowo-przyjaźniowym sosie - to ukłon w stronę nastolatków. Ten film ukształtował świadomość pokolenia Rosjan. Skutki jak widać.