Najbardziej się uśmiałem po ostatniej scenie - jadą gałgany garbusem, Don obserwuje... i w tej chwili wydawało mi się, że myśli o grubasku wystającym z okna "o Boże! tylko nie on!"
Hehe... a tu co? To prawdziwy syn Billa Murraya! Jarmusch jest pokręcony :)