Na początku przepraszam za mój poprzedni post nt. "Broken Flowers", nie wczytywałem się w regulamin.
Co do samego filmu - nie mogę się doczekać. Murraya ceniłem zawsze, uwielbiać zacząłem po jednym z najpiękniejszych filmów (ścisła czołówka) jakie widziałem - "Między słowami". Co do Jarmuscha - to "moja drużyna" - Tom Waits obecny na ekranie jako muzyk i aktor, krótkie metraże w obrębie pełnometrażowych perełek ("Noc na ziemi", "Kawa i papierosy"), poczucie humoru i niepowtarzalny klimat.
Myślę, że nie myli się Wojciech Kałużyński cytując w swojej recenzji "Broken Flowers" Kunderowską "nieznośną lekkość bytu". Sama historia, którą jak dotąd znam tylko z opisów, wygląda jakby była pióra właśnie Milana Kundery.