I jak na debiut jest bardzo dobrze. Motyw gliny, który ma swoje metody a zarazem nie przebiera w środkach, był już nieraz katowany, najlepszym wynikiem takich eksperymentów był Zły Porucznik.
Brutalnego Glinę ogląda się nieźle, aczkolwiek dobiła mnie scena pościgu za dealerem. Facet w piżamie i boso sprał trzech gliniarzy naraz, czwartemu rozwalił łeb, a Azuma (który był zawsze niekonwencjonalny) goni go bez sensu po mieście, zamiast wyjąć broń. Do tego to rzępolenie saksofonu i niekończąca się gonitwa... nuda.
Zakończenie jest niezłe, odpowiednio chore, acz po Kikuchim (ten włażący wszystkim w dupe młody policjant) spodziewałbym się raczej wyboru drogi, jaką podążał Azuma.