Po pierwsze: nie trudno zauważyć podobieństwa do "Harakiri". Schemat prawde mówiąc identyczny, ale we wszystkich elementach o klasę gorszy. Wiele rzeczy przesadzone, przedobrzone i momentami delikatnie infantylne.
7/10
baca ma racje,dla mnie Bunt i Seppuku znacznie się od siebie różnią.
Nie jest to już ten doskonały Kobayashi,w budowaniu napięcia,znakomitych ciętych i krótkich dialogach,ujęciach (no tego ostatniego nie zabrakło). Jedyne co według mnie je łączy to ten tytułowy Bunt przeciwko wykonaniu Harakiri...no i kolejna genialna rola Nakadai. Przyznać musze,że Samurai Rebellion wymęczył mnie cięzko,byłem troche męczony całą historią podczas gdy na Seppuku siedziałem jak na szpilkach aż do genialnego końca.
Jak już jakieś Kobayashi są do siebie podobne (pod względem konstrukcji) to :
pierwsza i druga nowela Kwaidan z Harakiri
trzecia nowela z Buntem.
nie licząc wszystkich dol człowieczych........
Zapewne macie rację, ja tam się nie znam.
Gdzie widzę podobieństwo?
Oba filmy są o buncie. Buncie przeciwko zasadom w ówczesnej Japonii (bo przecież nie przeciw samemu harakiri, to w dalszej kolejności).
Oba filmy są spokojne i powolne na początku i delikatnie przyśpieszają, aż do nagłej eksplozji - finału, w którym to obserwujemy długą walkę. Buntownik zostaje pokonany przez fizycznych przeciwników, w walce z zasadami również poległ. Widzimy jednak pod sam koniec sceny, które wskazywały by, że jego wysiłek zupełnie na marne nie poszedł.
Tak to wyglądało moim amatorskim okiem.
Popieram, w tych filmach widać wyraźne podobieństwa:
- jednostka zbuntowana przeciw potężnej organizacji i obowiązującym zasadom
- pod opieką głównego bohatera młody i szlachetny młodzieniec, zakochany w jakiejś kobiecie
- najpierw ginie ten młodzieniec i jego wybranka w mało szlachetnych okolicznościach, a główny bohater po
nich rozpacza
- ostamotniony główny bohater walczy pod koniec filmu sam przeciwko całej organizacji, stawia czoła całemu
zastępowi wojowników i ci jakoś nie mogą sobie z nim dać rady
- w końcu ginie i tak kończy się film
Wszystkie te elementy wysąpiły w Harakiri, a potem powtórzyły się w Buncie, według mnie scenariusze
mają bardzo wiele wspólnych koncepcji i to mi trochę przeszkadzało w oglądaniu Buntu - kojarzył mi się na
każdym kroku z Harakiri.
prawie.
tu tytułowy Bunt jest jakiś uzasadniony,Ichi zostaje oddana do zamku bez zgody rodziny Sasahary,więc sprzeciw jest słuszny.
W Harakiri jest troszeczke inaczej,bo w końcu czyż to nie sami bohaterowie prosili o łaske popełnienia Seppuku w klasztorze mnichów ?
owszem,uczynienie go Motome bambusowym mieczem było rzeczą okrutną ale chłopak mógł troszke pomyśleć zanim się zdecydował.
druga sprawa,rozpacz po śmierci rodziny.
przy tym co pokazał w tej scenie Mifune,Nakadai się może schować.
no i Samurai Rebellion to film zimny,krwawy,beznamiętny.
w przeciwieństwie do wielu fragmentów w Harakiri.
Tylko zauważ jak miał wyglądać bunt w "Harakiri" i dokładnie przeciw czemu się buntował.
On nie miał pretensji o to, że do tego seppuku doszło. On zbuntował się przeciwko wyobrażeniu honoru samuraja.
jego bunt podobał mi się dużo bardziej, gdyż po prostu był bardziej subtelny i przemyślany, a i powód mniej jednoznaczny.
W "Buncie" było to już trochę zbyt infantylne. bunt przeciwko oczywistemu złu nie ma już takiego uroko.
W Harakiri trzeba jednak zrozumieć zarządce zamku: zniechęcić innych roninów do wymuszania datków.
harakiri powinien nazywać sie "Zemsta" bo o to tam bardziej chodziło, za te bambusy. A "Bunt" to był bunt.Hej!
Główny bohater Harakiri również się zbuntował. Przeciwko tradycji i kodeksowi honorowemu samurajów i ogólnie pojętej panującej rzeczywistości. Zemsta również.
Można i tak. Miło że jest ktos w Polsce kogo to obchodzi.
Musze pooglądac pozostałych Kobayashi. Hej!
Ja też preferuję "Harakiri". Bardziej znacząco, acz tę samą notę przyznałem "Buntowi". Jednak wstrząs przy tym pierwszym niepowtarzalny i rzadki w przypadku moich prywatnych kontaktów ze sztuką.
poległ z brakiem zasad. Gdyż, gdyby jego daimio kierował się etyką bushido, nie doszłoby do tego. kierował się zaś kaprysem, samowolą i pogardą dla podwładnych.
"Seppuku" jest faktycznie nieco lepsze, ale zarzuty o infantylność lub podobieństwo "Buntu" do poprzedniego samurajskiego obrazu Kobayashiego z miejsca odrzucam i uważam, że takie tezy są bezprzedmiotowe.
Równie dobrze można zarzucać podobne rzeczy Kurosawie.
Harakiri to nie sepuku.
Odwołuje się do pojęc czysto retorycznych lub jak kto woli specyficznych
kodeksu samurasjkiego Bushido.
Co do obrazu filmowego Bunt akcja i reakcja ojca córki i odwet na swym Panie przez samuraja
który zostaje wyjętym spod prawa roninem a Harakiri zubożałym samurajem roninem który popełnia je
bambusowym kijem to dwa różne aspekty.
I nie hej ale ghai czyt. haj...
No wiadomo, że kot inny i przeciw czemuś innemu się buntuje. :) No i tak - bohaterowie też się inaczej nazywają i inni aktorzy ich grają.