PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=4382}

Buntownik bez powodu

Rebel Without a Cause
7,4 34 574
oceny
7,4 10 1 34574
7,0 21
ocen krytyków
Buntownik bez powodu
powrót do forum filmu Buntownik bez powodu

Skąd się bierze kult tego filmu? To był jakiś pierwszy film powstały z myślą o starszej młodzieży czy co? Nie znam kinematografii tamtych czasów, dlatego porównując aktorstwo z 'Buntownika bez powodu' do, nazwijmy to, dzisiejszych standardów (do których jestem najwidoczniej mocno przyzwyczajony), to najkrócej mówiąc jest ono dla mnie w tym filmie słabe. Samo to, że kompletnie nienaturalne - trudno powiedzieć, żeby było widać przejęcie u przyjaciół Buzza po jego śmierci albo kogokolwiek po śmierci Platona. Pierwszy film z Deanem, jaki widziałem i jeśli miałbym go oceniać tylko po tej roli, to jest talent nie idzie w parze z aparycją.

Rzadko mam potrzebę dzielenia się ze światem swoją opinią na temat czegokolwiek, ale miałem jakieś dziwnie duże nadzieje związane z tym filmem.

Taka jest moja opinia, więc nie spinaj niepotrzebnie pośladków, bo widzę, że to częste zjawisko na tutejszych forach. Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 5
jeffjeffrey

Mam dokładnie to samo odczucie. Film jest niestety dość prymitywny pod tym względem

ocenił(a) film na 3
jeffjeffrey

Też jestem zawiedziona. Trzydziestolatkowie udający licealistów, i głupie, niewiarygodne powody do buntu - ojciec biegający po domu w falbanistym fartuszku (a powinien być supermenem), drugi odmawiający 16-letniej córce pocałunku na dzień dobry i na dobranoc i kolejny - zapracowany, ciągle nieobecny, ale ślący czeki. Więc znudzona bananowa młodzież rozbija samochody i bawi się nożami. Dialogi żałosne. Krótko mówiąc - totalny zawód.

ocenił(a) film na 3
jeffjeffrey

Zgadzam się, film jest bezsensowny od początku do końca.

ocenił(a) film na 5
jeffjeffrey

Rozchodzi się o to, że James Dean zagrał w tym filmie kozaka czym imponował ówczesnym chłopakom, a dziewczyny sikały po majtkach na jego widok, dodatkowo smaczku temu filmowi dodaje fakt, że premierę miał tuż po śmierci (w wieku 24 lat) Jamesa. Dzięki temu zyskał on podobny status jak Mroczny Rycerz w związku ze śmiercią Heatha Ledgera.

ocenił(a) film na 4
jeffjeffrey

Niestety, nie powala. Spodziewałem się bomby atomowej, a tak po prawdzie to byłem mocno rozczarowany po seansie. Może w latach 50-tych taki film był potrzebny amerykańskiej młodzieży, która utożsamiała się z bohaterami. Ale ja, dziś, jestem zawiedziony. Zresztą jestem już starym koniem a nie młodzieżą, ale obstawiam że do większości obecnej młodzieży od 15 lat wzwyż ten film w ogóle by nie trafił. Na dziś - przereklamowany. Na wtedy - kto wie?

jeffjeffrey

Ja mam raczej zarzuty do fabuły. Do momentu wyścigu jest ok, ale później zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Ginie chłopak a bohaterowie urządzają sobie imprezkę w opuszczonym domostwie, jest też wyznanie miłości ;) Następnie jednemu z bohaterów kompletnie odwala i scena, która miała być tragiczną, wywołała we mnie reakcję w stylu: "ot, ma za swoje". Podsumowując - pierwsze pół godziny obiecujące, później rozczarowanie. Natomiast aktorstwa będę bronić - na tle mocno przerysowanego stylu tamtych lat (vide Charlton Heston chociażby) Wood czy zwłaszcza Dean grają bardzo naturalnie

ocenił(a) film na 8
jeffjeffrey

"Skąd się bierze kult tego filmu?" Sam sobie odpowiedziałeś na pytanie tym zdaniem: "Nie znam kinematografii tamtych czasów, dlatego porównując aktorstwo z 'Buntownika bez powodu' do, nazwijmy to, dzisiejszych standardów (do których jestem najwidoczniej mocno przyzwyczajony), to najkrócej mówiąc jest ono dla mnie w tym filmie słabe." I wszystko jasne. Widzisz, dzisiaj filmy produkowane są sterylnie, perfekcyjnie wręcz, dzięki postępowi jaki poczyniła kinematografia. Ale czy to znaczy, że dzisiaj filmy kręcone są lepiej a stare filmy należy dyskredytować? To już kwestia tego, czy chcesz uchodzić za ignoranta, czy nie. "Buntownik bez wyboru" to film pionierski pod wieloma względami z 1955 roku, choćby dlatego zasługuje na szacuneczek. Wtedy to był świetny film, jednak jak go porównać z dzisiejszymi standardami, no to wypada blado z wiadomych przyczyn. W ocenie filmu nie można robić takich porównań, bo to nie jest fair i dyskryminuje dobre filmy, nagrane dziesiątki lat temu ("Buntownik" ma przecież 66 lat...), kiedy to aktorstwo wtedy było naprawdę ok (tak samo scenariusz). W ocenie takiego filmu należy mieć dystans i uwolnić się od 'przyzwyczajeń' ówczesnego kina i oceniać taki film w innych kategoriach. Najlepiej porównując do podobnych filmów tamtych czasów.

drynwhyl1

Po części zgadzam się z Twoją opinią, ale chciałbym ją uzupełnić. Ocena filmu, którą skrytykowałeś, to ten rodzaj krytyki dzieł artystycznych, który wynika z dwóch powodów: pierwszy to nieznajomość historii (w tym przypadku, historii języka filmowego i sztuki filmowej, o czym sam napomykasz), a drugi powód to ograniczone umiejętności odbioru. I to drugie jest chyba ważniejsze, bo pal sześć, jak ktoś nie zna jakichś pomniejszych faktów, ale gdy widz lub czytelnik nie umie poza powierzchowną warstwą języka filmowego dostrzec autentycznych i aktualnych wartości, jeżeli je dane dzieło zawiera (a "Buntownik" owszem, jest ich pełen), to już jest katastrofa.

Język tego filmu czyta się i przekłada na własny świat uczuć i myśli zupełnie inaczej niż język dzisiejszych filmów, podobnie jak nikt przy zdrowych zmysłach nie porównuje Trenów Kochanowskiego do poezji raperów, ani nie narzeka, że Hamlet nie mówi potocznym językiem dzisiejszej ulicy, chociaż – wyrobiony odbiorca – umie czerpać przyjemność z obu rodzajów utworu artystycznego.

To w przypadku ludzi młodych z reguły nie ich wina, że nie umieją rozumieć i przeżywać dzieł w żadnym innym języku wyrazu niż dzisiejsza kultura masowa. To wynik straszliwej degradacji systemu szkolnictwa, który nie uczy rozumienia i przeżywania dzieł z różnych epok, kręgów kultury, gatunków artystycznych itd. I to jest wg mnie strasznie smutne zjawisko, że tylu wartościowym ludziom nikt nie otworzył oczu i uszu na wspaniałe dzieła, które otwierają cudowne światy, ale do tego, by je ujrzeć, trzeba oglądać, czytać i doświadczać coś więcej niż papka dzisiejszego mainstreamu.

Reasumując, ten film rozczarowuje, gdy nie umie się odczytać jego języka filmowego, a co za tym idzie treści i ładunku emocjonalnego, jaki niesie ten film.

ocenił(a) film na 5
marek_rawicz

Chłopaki, no naprawdę "fajnie" uzasadniacie, że autor posta "nie rozumie filmu bo nie rozumie tamtych czasów" i w mało subtelny sposób sugerujecie winę po jego stronie... tylko jest mały szkopuł. Bo taką np. Casablancę która jest ponad dekadę starsza – obecnie 80-letnia – ogląda się jak współczesny film. Nie ma drętwych aktorów i dziurawego scenariusza. Dało się? Dało.

Są dzieła ponadczasowe i są dzieła, które tracą pazur z czasem. To jest wyjaśnienie. A nie jakieś personalne wycieczki.

ocenił(a) film na 9
Kr3tz

Każdy ma tutaj rację, ale bezsporne jest to, że w odbiorze filmu swoich czasów, istotny jest wiek i świadomość kulturowo-historyczna widza. Naprawdę inaczej odbierałem "Casablancę" jako 15-latek, a inaczej odbieram ją po kilkudziesięciu latach:)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones