Portret amerykańskiej rodziny, która ma więcej rzeczy do ukrycia niż podzielania się ze sobą.
Przyjdzie jednak taki czas, że będzie trzeba spojrzeć sobie w oczy (ironicznie dzieje się to w święto, które wyrosło na rodzinnych tradycjach), a kumulacja kłamstw, złości i frustracji musi zrodzić burzę.
Niemniej, tak jak po nocy nadchodzi dzień, tak i każda burza kiedyś się kończy, a powietrze się oczyszcza. Z brudu, gniewu, grzechów, nienawiści…
Dobre kino, choć w zasadzie to tyle. Ang Lee ma w dorobku tylko jedno arcydzieło…
Moja ocena - 6/10