Kino amerykanskie w najlepszym wydaniu, czyli prosty i dający do myślenia dramat obyczajowy. Rewelacyjna gra aktorów, warto zwrócić uwagę na młode pokolenie, które już wkrótce potem odniesie sukces...
Plus wyjątkowo dobra muzyka i zdjęcia. No i ten klimat: chłód i niesamoite pragnienie bliskości...
Ależ film ... "wow" to mało powiedziane ;)
Tutaj niektórzy piszą, że obejrzeli "Burzę lodową" przez przypadek i im się spodobała. Ja wcześniej słyszałem o niej mnóstwo i poczytałem trochę, więc bałem się że jak zwykle oczekiwania okażą się nadmierne.
Jednak nie - ten film nie tylko sprostał oczekiwaniom, lecz nawet je przekroczył. Ciepło-zimny niesamowity klimat, prosta ale chwytająca za gardło historia, rewelacyjne aktorstwo - i to praktycznie w każdej roli (innym aktorom Ch. Ricci jak zwykle "ukradłaby" taki film, tu jest co najwyżej primus inter pares). Wspaniały scenariusz - widać, że to ekranizacja książki - niby nic się nie dzieje, a nie można oka oderwać od ekranu. Po tym własnie poznaje się najlepsze filmy. Już nie wspominam o realizacji, zdjęciach (tyle jest filmów o Arktyce czy innych Himalajach, ale w żadnym nie pokazano lodu w taki fascynujący sposób i to w zwykłej sytuacji z umiarkowanej strefy klimatycznej).
Zdecydowanie "Burza" idzie do Ulubionych.
p.s. nie poznałem w pierwszej chwili, bo schudła i zestarzała się, ale Joan Allen to przeciez Reba z "Manhuntera" - innego super-klimatycznego filmu <pamiętna scena z tygrysem>