Jeśli ktoś lubi poezje Mirona Białoszewskiego, słuchać Comy, podziwiać obrazy Salvadora Dali to film też przypadnie mu do gustu. Przynajmniej mnie... A niektórym w ogóle mógł się nie spodobać. Tak to już jest. Trzeba tu docenić świetną gre aktorską Malkovicha i Catherine Keener. Scenariusz niebanalny, nie można było przewidzieć co się zaraz wydarzy ani, tym samym, jak skończy się film.
I pytanie na koniec. Kumpel zapytał się mnie jak oni tam z tego piętra 7 i 1/2 schodzili na dół? Zjeżdżali windą? Jak chciałeś się dostać na górę to wciskałeś button ALARM i łomem otwierałeś drzwi. Żeby zjechać na dół musiałeś czekać na kogoś takiego i dopiero mogłeś wejść do windy?
A co z tymi, ktorzy sluchaja comy, podziwiaja obrazy salvadora dali i NIENAWIDZA bialoszewskiego? (oczywiscie nie sugeruje w zadnym razie siebie..*4.#^.$..@..$.&%)
rzeczywiscie oryginalny, surrealistyczny (to od tego ten dali..?) scenariusz, jednak nie jest specjalnie "mądry"- mam tu na mysli sprawy typu głębia, czy refleksyjnosc. nie znajduje tutaj tez szczegolnej psychologizacji, chociaz tak podchhodzilam do tego filmu (wlasciwie- zasiadalam na fotelu przed odbiornikiem).
jednak contrefait, contrefait, contrefait
pytanie z serii "pytanie na koniec" jest przednie ]:-> Moze kazdy wychodzil przez glowe Malkovicha
"Jeśli ktoś lubi poezje Mirona Białoszewskiego, słuchać Comy, podziwiać obrazy Salvadora Dali to film też przypadnie mu do gustu."
Bzdura to
Film jest abstrakcyjny jak poezja Białoszewskiego, dający do myślenia jak teksty Comy i surrealistyczny jak obrazy Salvadora Dali.
Białoszewski pisał na haju, stąd jego "abstrakcyjność", a surrealizm Dalego ma ciagły związek z motywem przemijania (vide 'trwałość pamięci' i powtarzający się element miękkich zegarów), jakoś te wątki z filmem średnio mi do siebie pasują. :)
no nie wiem.. on miał rzadkie zaburzenia zwane "agramatyzmem". jego pamiętniki zostały zredagowane przez kolegę. może i pisał na haju ale nie ma to raczej dużego znaczenia
Wystarczy, że ktoś nie lubi głosu wokalisty jak ja, woli inny rodzaj muzyki, czy po prostu mu się to nie podoba i to co mówisz upada ;)
Filmu nie oceniam, bo jeszcze nie widziałem, ale tak czy inaczej nie wiem co ma piernik do wiatraka ;)
Mój drogi, z tą Comą to myślałam, że sobie jaja robisz- widzę, że nie bardzo... Coma gówno daje do myślenia. Nie przeceniaj ich tekstów. Są płytkie i banalne. Dziwię się, że przy poezji Białoszewskiego masz nerwy na słuchanie tego chłamu. Faktycznie niektórzy mają dziwne poczucie smaku. Pozdrawiam!
otóż to. coma to grafomański bełkot. ale są tam słowa klucze, do których "eteryczna" młodzież ciągnie jak muchy do g*wna.
za tą wypowiedź Cię uwielbiam!! Nie rozumiem co ludzie widzą w comie, ale tłumaczyłem sobie tym iż jest to modne
Z tego co zauważyłem to raczej jeżdżenie po Comie jest modne.
Wielka poezja to to nie jest (nie o to zresztą chodzi, to przecież kapela rockowa, nie cholerne Koło Laureatów Literackiego Nobla), ale zwłaszcza wczesne ich albumy naprawdę trzymają poziom.
tekstem "dający do myslenia jak teksty Comy" dość skutecznie zniechęciłeś mnie do obejrzenia tego filmu :-) dziękuję.
Film świetny, zakręcony na maksa; fajny, bo pokazuje, że na pewne rzeczy można spojrzec zupełnie inaczej. Malkovich brawo!
Białoszewski to najgorszy poeta, jakiego świat widział. Jeśli chcecie się pośmiać polecam jego wiersz pt "Piec" to jest dopiero gówno.. po przeczytaniu wróci wam ochota do życia, a jeśli nie, to pomyślcie sobie, że niektórzy musieli w szkole robić tego analize i interpretacje.
Na przyszłość nie radziłabym wypowiadać się na tematy o których nie masz się zielonego pojęcia..Białoszewski jest specyficzny, nie jest łatwy, wbrew pozorom. Może zrozumiesz jak wyjdziesz z gimnazjum..;)
Co do Comy- teksty faktycznie płytkie. Jest miliard innych polskich zespołów, które maja wiecej do "powiedzenia".
e tam. ja lubie come bo zespol super gra a wokalista..no coz.. troche za bardzo rozczula sie nad soba i swoimi pijackimi ciagotami.. ten pierwszy post byl na zachete, ladnie pewnie mialo byc rozpoczete a wy odrazu jedziecie;) film jest surrealistyczny na pewno. moze nie w taki sposob jak obrazy daliego ale gatunek wciaz jest:p wg mnie film arcydzielo. nie jest przegiety. a wlasciwie jest, tylko ze tak mialo byc, i np. ta scena jak malkovich wchodzi do tego tunelu sprawia ze widz sam sie czuje szalony jak bohater! film warty obejrzenia, jednak jak ktos jest fanem filmow typu rambo i trzyma sie takiego klimatu,(wtedy ten film moze nei bardzo trafic itp.)
na przyszłość: nie zamykajcie się w świecie stereotypów. czytam Białoszewskiego, słucham Comy, podziwiam obrazy Salvadora, a mimo to film nie przypadł mi do gustu... aczkolwiek należy docenić grę Malkovicha.
film, ym.. no nie wszystkim musi się podobać. moim zdaniem aktorzy grali powalająco [no John to mistrzostwo!], scenariusz zaskakujący, muzyka najsu. i co? no mnie nie powalił. może po prostu nie mój gust. ale wyskakiwanie z Comą czy Białoszewskim nie ma nic do rzeczy... jedno z drugim nie ma najmniejszego powiązania.
Nie czytam żadnej poezji, nie zachwycam się obrazami Dali a już na pewno nie słucham Comy, a film jest jednym z moich ulubionych filmów ever ;) :D
Zamiast się rozpisywać autor tematu powinien tylko napisać, że hipserom się spodoba , bo tak to odebrałem. Jaki to on alternatywny.
Fajna lekko zakrecona opowiastka na koniec dnia. Fajny scenariusz, fajnie zrobiny przyjemna gra ale sam film ma do powiedzienia nic, typowa rozrywka.
A na marginesie obrazy DALEGO a nie DALI. No chyba ze byla jakas DALA ale ja nie znam takowej?
A co do kunsztu Dalego: jak malarz i znamy nazwisko to juz geniusz? Zaloze sie ze to jedyny surrealista jakiego znacie, a wierzcie byli lepsi (nic nie ujmujac Salvadrowi). Dali byl po prostu showmanem i dobrze sie wypromowal.
A Bialoszewskiego to zostawcie w spokoju.
Film nie jest tylko typową rozrywką, posiada też tzw. drugie dno. Przynajmniej ja takowe zauważyłem i wyniosłem z filmu.
Jezeli drugim dnem jest to, ze wspolczesny lud ubostwil gwiazdy kina do tego stopnia, ze je odczlowiecza traktujac jak posag religijny przez co odmawia im prawa do zycia, to tak. Tylko jest to tak skonsturowane, ze zawiera to sie w fabule i jest pierwszym dnem.
Dla mnie film jest bardziej złożony. Drugim dnem jest to, że ludzie chcieliby poczuć się jak to jest być gwiazdą, być chociaż przez chwilę sławnym i bogatym. Do tego dochodzi problematyka ludzkiej ciekawości, a także poruszony jest temat długowieczności czy wręcz nieśmiertelności, co można zaobserwować w postępowaniu Dr Lestera i jego przyjaciół. Po za tym główni bohaterowie jak i ci, którzy choć raz mieli okazję wejść w głowę Malkovicha uzależnili się wręcz od tego. To stało się ich narkotykiem, było czymś ekscytującym co uatrakcyjniło ich szare życie.
Nie streściłem filmu tylko wypisałem to, co nie każdy widz może zauważyć. Jeżeli to "typowa rozrywka" to nie mam więcej pytań.
Stresciles film. Wszystko co napisales wyzej zostalo w filmie przedstawione doslownie. Sugerujesz ze widz nie zauwazyl uzaleznienia od przebywaniu w Johnie skoro moznaby znalezc niejeden cytat mowiacy doslownie o tym?
Tak zwane drugie dno czyli jak ja to rozumiem metafore, ktora jest film mozna zauwazyc np. w (pojade banalem) Czasie Apokalipsy czy chociazby Labiryncie Fauna ktory ostatnio ogladalem. Chodzi o to ze film postrzegany nieliniowo wnosi nowa wartosc i wzbogaca go. W przypadku "byc jak..." narracja poprowadzona jest w sposob tak doslowny ze doszukiwanie sie paraboli, przy odrobinie uporu znalezienie jej, nie wniesie nic nowego do filmu. Opisanie tego "drugiego dna" w tym wypadku byloby tylko popisem elokwencji autora. Nie wiem dlaczego uwazasz, ze moje slowa dyskredytuja film. Film ktory nie ma zadnego drugiego dna i jest prosty jak drut czyli "4 miesiace 3 tygodnie i 2 dni" to czysty geniusz i jeden z najlepszych filmow jakie ogladalem.
A jakie drugie dno znalazłeś w "Bonnie i Clyde"? Jestem bardzo ciekaw.
Co do BJJM - film oglądałem w zeszłym roku i nie pamiętam dokładnie wszystkiego, jednak uważam, że nie wszystko było powiedziane wprost z tego co napisałem powyżej. Dlatego pisanie, że jest to tylko czysta rozrywka i film nie ma nic do powiedzenia jest znacznym nadużyciem zahaczającym wręcz o kłamstwo. Czysta rozrywka to chociażby "Avengers" czy filmy z Chuckiem Norrisem. Nie wypisałem też wszystkiego za co polubiłem ten film, z tego samego powodu jaki napisałem dwa zdania wcześniej. Było tego więcej, ale niestety zapomniałem, a nie mam w planach ponownego obejrzenia "Być jak..." w najbliższym czasie, aby je wyszukać i wypisać.
"A jakie drugie dno znalazłeś w "Bonnie i Clyde"? Jestem bardzo ciekaw."
Chyba dalej nie chcesz przyjąć do wiadomości tego, że nie posiadanie "'drugiego dna" nie jest wadą w moim odczuciu. A co do "Bonnie i Clyde", który oceniłem bardzo wysoko, jest to zwyczajnie świetnie zrealizowany film. Nie jest jednak żadną rozbudowaną metaforą i tzw "drugiego dna" nie mam potrzeby się w nim doszukiwać. Brak tego "drugiego dna" nie oznacza filmu bezwartościowego. Ale to chyba już pisałem, chyba że mam niewyraźny charakter pisma. Fakt może w pierwszym komentarzu trochę za ostro napisałem (mimo, że jest to komentarz pozytywny) ale w kolejnych chyba wystarczająco rozwinąłem myśl. Nie wiem jakie masz jeszcze wątpliwości. Wyjdźmy już trochę ponad poziom licealnej rozmowy o "tekstach z przekazem". Jest tyle ciekawszych kwestii o których można rozmawiać w przypadku filmu. A tak na marginesie to co to znaczy "łeb" i jak się go zbiera?
Łeb to znaczy, że zebrałem odpowiednią ilość punktów, aby go dostać. Należy dodawać, poprawiać lub kasować informacje na Filmwebie odnośnie filmów, seriali, osób itp, a w zamian otrzymuje się punkty. Robię to dla własnej przyjemności w wolnych chwilach, a także, aby inni użytkownicy Filmwebu mogli przeczytać rzetelne informacje.
Wracając do filmów - wyszło trochę szydło z worka do czego jednocześnie dążyłem:-) Film nie zawsze musi mieć przekaz, drugie dno czy jak tam to jeszcze nazwiesz, aby się podobał. "Bonnie i Clyde" Tobie się podobał i cenisz go nie tyle za zawartość co realizację, a dla mnie był tylko średni mimo iż w ówczesnym czasie przełomowy. Są zatem wyjątki od reguły, a wg poprzednich Twoich postów odniosłem wrażenie, że cenisz tylko filmy, które zawierają nie wiadomo jakie wartości. Natomiast co do Malkovicha: prócz tego, że mi się bardzo podobał to doceniłem go także za to co nam chce w pewien sposób przekazać, za oryginalność oraz za klimat. Więc nie dziw mi się, że po przeczytaniu opinii, że ten film to "typowa rozrywka" zareagowałem. Bo typową rozrywką to on na pewno nie jest, choć wybitnym dziełem również go nie można nazwać. Pozdrawiam.
Dlatego dostał 7 :).
"cenisz go nie tyle za zawartość co realizację"
są filmy takie jak "somwhere", które za samą realizację zasługują na 11. Zgoda zupełna.
Jeśli już coś, to nie Dalego, tylko Dali'ego (apostrof wskazuje, że znaku poprzedzającego nie czytamy np. Jamy - Jamy'ego, a nie Jamego.)