Nie jestem fanem kina surrealistycznego, raczej unikam tego typu produkcji. Męczy mnie całe to odczytywanie znaczeń poszczególnych scen, zachowań, obrazów itd. Najlepiej mają ludzie którzy wychodzą z założenia że autorzy takich filmów nie maja nic konkretnego do pokazania, a ich filmy można czytać na 100 różnych sposobów i każdy z nich jest dobry.
„Być jak J.M.” miesza kilka gatunków. Jedni widzą w tym filmie lekka komedie, inni ciężki film z przesłaniem ( chyba takim : Najtrudniej jest być sobą ? ).
Surrealizmu to może być coś groteskowego, absurdalnego, coś z pozoru nielogicznego itd.. Surrealizm w tym filmie, jest lekki, przystępny, nie zobaczymy żadnych hardocorwych scen z koszmarów sennych ( jak np. cięcie oka brzytwa, picie krwi).
Jeśli ktoś lubi absurdalne kino, nie jest realista to będzie zadowolony z tego dzieła. Zakręcona historia i dobre aktorstwo to mocne strony. Na minus to troszkę za mało optymizmu i dużo szarości. „Być jak J.M.” to nie tylko komedia ale też dramat. Wole bardziej optymistyczne filmy.
6/10