Zupełnie miły film - akurat dobry na wakacje, sympatycznie się go ogląda.
Jeżeli uznać go za odwrotność "Dziennika Bridget Jones", to stanowczo o wiele (!) bardziej mi się spodobał.
Można się trochę pośmiać; dosyć ciekawa obsada - akurat fanką Hugh Granta nie jestem, ale tutaj był całkiem niezły. Lubię za to Toni Colette (na marginesie - znów gra samotną matkę - jeszcze "Szósty zmysł", ale tutaj trochę inną - hehe...) i Rachel Weisz, a ten chłopiec grający Markusa - momentami wypadał całkiem dobrze, ale momentami trochę gorzej...
Ogólnie myślę, że warto sobie obejrzeć ten film, ale koniecznie nie trzeba.
Za to chyba sięgnę po książkę - miałam już wcześniej przeczytać, ale nie zdążyłam.