Ridley zagrała lepiej niż zazwyczaj, a Mendhelson gorzej niż nas przyzwyczaił; wyszedł z tego taki dramato - dreszczowiec na raz. Wstydu nie ma ale i du py nie urywa. Taki ciut ubogi krewny Nożownika.
Mnie juz pierwsze sceny odrzuciły. Wszystko rozumiem, że żyją w lesie w szopie. Ale do jasnej ciasnej mają rzeki, jeziora, cieżko umyć rękce? Tak jakby każdy surwiwalowiec, czy mieszkaniec terenów leśnych miał ciągle rzepę za paznokciami i to taka konkretną. Na dodatek reżyser za wszelką cenę pokazuje te ich brudne i nie doscięte pzaury. Koszmar. Sam mieszkam na wsi, mam ogródek, kawałek ziemi, ale wiem co to balia z wodą, nawet jak mi w rurach woda zamarznie.