Ten film to nie są żarty z tragedii pierwszej wojny światowej. Film obrazuje sytuację "na tyłach" wojny, a nie na froncie, ponadto został nakręcony na podstawie autobiograficznej książki żołnierza i dezertera CK armii. Można zatem rzec, że wiele z sytuacji ukazanych filmie miało miejsce naprawdę.
Ciekaw jestem jak byś ocenił "Życie jest piękne" Benigniego...

A Ty jak byś ocenił książkę "Na zachodzie bez zmian"? Tam jest prawdziwa I wojna św., a nie zabawiający się i chlejący chłoptasie z wesołymi przygodami.

Jeszcze raz powtarzam - ten film nie jest o wojnie, froncie i okopach, tylko o sytuacji na tyłach: o zdemoralizowanych żołnierzach, upadającym państwie, niewydolnej biurokracji. Kazimierz Seyda właśnie tego doświadczył: przez 3 lata unikał poboru, ale w 1917 został wzięty w kamasze. Robił wszystko, żeby nie trafić na front i jak najszybciej zdezerterować z armii. Jego koledzy - to samo. A jak już im się udało zdezerterować, to oczywistym było, że najpierw się trochę zabawią, nim wrócą do domu, że będą myśleć głównie o alkoholu, jedzeniu i seksie. Nie ma co się obrażać na rzeczywistość, trzeba tylko sobie założyć, że książka i film opisują patologię i demoralizację w państwie przegrywającym wojnę, które za chwilę zniknie z mapy, a nie patriotycznych wydarzeń i okropieństw wojny