Filmow ktore w dodatku zdobywaja nagrody na festiwalu w Cannes, jak Mungiu ze swoja Zlota Palma za "4 miesiace..." czy wlasnie "California Dreamin".
Rok 1999, trwa wojna w Kosowie. Z Constancy wyrusza specjalny pociag Nato z tajemniczym ladunkiem i amerykanskimi zolnierzami, ktorzy maja zapewnic bezpieczenstwo zanim nie dotrze do celu. Tyle ze Doiaru, zarzadca stacyjki w malutkiej miescinie gdzies w Rumunii postanawia ze znanych tylko sobie powodow zatrzymac pociag pod pretekstem braku jakis celnych dokumentow. Kapitan jankesow jest niezle wkurzony, ale co zrobic. Tymczasem wioska zyje przyjazdem Amerykanow, na ktorych czesc mieszkancow czekala juz od II Wojny Swiatowej.
Postanawaja zorganizowac impreze powitalna (obowiazkowo z piosenkami Elvisa i na szybko malowanmi portretami slynnych Amerykanow m.inn... Terminatora :) a przy okazji zalatwic dla siebie kila spraw. Mamy burmistrza ktory czeka na jakies inwestycje, strajkujacych pracownikow fabryki ktorzy licza ze zolnierze im pomoga i wreszcie cale rzesze mlodych dzewczat ktore mysla ze uwioda mlodych wojakow i wyjada z nimi do Ameryki.
Naprawde swietny dramat (choc zwlaszcza pierwsza polowa utrzymana w tonie komediowym) z niezwykle ciekawie rozpisanymi postaciami (warto wspomniec ze graja nie tylko rumunscy aktorzy, bo w jednej z glownych rol mamy nieco juz zapomnianego a przeciez utalentowanego Armanda Assante).
To debiutancki pelnometrazowy film Christiana Namescu. Niezwykle smutne jest, ze zarazem ostatni.
Rezyser nie doczekal nawet premiery "California Dreamin". Zginal w wypadku samochodowym w Bukareszcie w wieku 27 lat :(