Rok 2008 i pierwsza część Camp Rok to dla mnie nostalgiczne wspomnienia. Jako całość projekt oceniam na plus i myślę, że jako urozmaicenie w kategorii film musicalowy można go śmiało obejrzeć. Sam jestem ogromnym fanem letnich obozów, wakacji, spływów kajakowych, leśnych wypraw oraz płonącego ogniska nocą. Ten obowozowo-biwakowy klimat w połączeniu z muzycznymi warsztatami trafił o mnie w 100%. Sam chciałbym się znaleźć na takim obozie, dlatego sama otoczka jest dla mnie rewelacja. Fabularnie pierwsza część zawsze wypadała dla mnie gorzej od drugiej. Nie kupuję tej całej opery mydlanej z udawaniem przez główną bohaterkę kogoś, kim nie jest. Troszkę mi do nie pasuje do całokształtu tej postaci i patrząc na jej relację z matką cała ta szopka wydaję się być irracjonalna. Rozwiązałbym to chyba tak, iż Mitchie od początku zaprzyjaźnia się z Caitlyn i dołącza to normalnej grupy obozowiczów a między nią na Tess dochodzi do licznych sprzeczek i wojenek podczas przygotowań do wielkiego finału. Reszta mogłaby zostać bez zmian nawet ta wstawka z bransoletką, dzięki czemu kontekst fabularny i ogólny morał zostałby taki sam. Zachowanie naszej bohaterki w tym wypadku byłoby jednak w pełni zrozumiałe i nie miałbym poczucia, iż zachowuje się nienaturalnie wbrew własny zasadą i wartością. Nie miała powodu do bycia zakompleksioną. Posiadała super relację z rodzicami, miała świetny głos i talent. Bez problemu poradziłaby sobie od początku będąc sobą. Na szczęście w drugiej części jest już normalnie pod tym względem. Co do reszty to mamy tutaj kilka piosenek wpadających w ucho. Mi chyba najbardziej podobala się piosenka skąponowana przez główną bohaterkę i zaśpiewana po zakończeniu Wielkiego Finału ( This Is Me chyba tak to się nazywało). I oczywiście ktoś powie, że dzięki temu nasza bohaterka zrozumiała aby zawszę być sobą i nigdy nikogo nie udawać ale ja po prostu nie kupuję historyjki, że taka dziewczyna mogla mieć tego typu problemy zwłaszcza, że od początku nie miała barier z nawiązywaniem przyjaźni na obozie. Ogólnie seria Camp Rock wypada dla mnie lepiej od HSM ale może to przez obozowy klimat, który uwielbiam. Nie jest źle ale hite wakacji bym tego nie nazwał. Fajnie jednak jest wrócić sobie po latach do filmu z dzieciństwa.