PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=190369}

Candy

7,4 32 596
ocen
7,4 10 1 32596
7,9 8
ocen krytyków
Candy
powrót do forum filmu Candy

to ja się naprawdę zaczynam bać o przyszłość tego społeczeństwa, bohaterowie nigdy nie postawili siebie wyżej niż narkotyki, nawet w momencie odwyku, było to młodzieńcze marzycielstwo, nic więcej, nie tak się to robi - musieli to wiedzieć; nigdy nie pracowali (dopiero po wylądowaniu Candy w szpitalu, Dan wziął się za normalną robotę), lekko poszło Danowi wystawienie swojej "ukochanej" na dziwkę, byle mieć 50 dolców - ewentualnie dojrzewanie do miłości pokazuje film "Niemoralna propozycja" - w "Candy" nie ma jej ani tyle co u mnie brudu za paznokciem. Dlatego, że nie łudziłam się, że film pokazuje miłość, nie dałam ma 1. Ale czytam na forum, że dla niektórych tak wygląda miłość! Bo film jest ładny. Ale przez to tym bardziej niebezpieczny - estetyzowanie współuzależnienia (szeroko pojętego, które może się obyć bez narkotyków czy alkoholu) jest niebezpieczne - jeśli ktoś tęskni za tego typu uczuciami, niech lepiej uprawia sporty ekstremalne, to jest to samo, a przynajmniej naraża się tylko własne życie.

Pani_Blue

Staram się zrozumieć twoją opinię,ale, niestety, nie potrafię. I cieszy mnie to nawet;) Każdy ma swoje zdanie i nie mam zamiaru cię przekonywać do mojego, ale je wyrażę - każdy ma inny, własny obraz miłości. I naprawdę, krytykowanie ludzkiej wizji uczuć jest śmieszne. Po prostu.
Po 2, w filmie tym nie chodzi o to,kto na co postawił. Bo obie te rzeczy były tak samo ważne. Bohaterowie kochają narkotyki, a jednocześnie siebie nawzajem; ta miłość jest dla nich narkotykiem.
Po 3, filmu nie ocenia się wyłącznie przez pryzmat naszych oczekiwań.
To ,,estetyzowanie współuzależnienia'', o którym wspominasz, domyślam się że chodzi głównie o część filmu zatytułowaną ,,Niebo'', jest ukazaniem prawdy. RZECZYWISTOŚCI. Przecież reżyser nie przedstawił tego,żeby zachęcić widza do ćpania, tylko by pokazać PRAWDĘ- że to może być piękne, wyzwolić w człowieku niesamowicie przyjemne uczucia, że wprowadza w niezwykły stan, swojego rodzaju uniesienie.Zakłamywanie rzeczywistości - to jest najbardziej niebezpieczna i okrutna rzecz.

Nie,sporty ekstremalne to nie jest dokładnie to samo. Jeśli już chcesz porównywać obie te, tak odmienne rzeczy, to nie jest prawdą, że ,,naraża się tylko własne życie.'' (!!!) Jeśli na świecie jest chociaż jedna osoba, która nas kocha, to kiedy narażamy własne życie, narażamy również jej.

,,Nie tak się to robi'' -rozumiem, że ty wiesz to najlepiej?

Jeśli już wrzucasz ,,ewentualnie <<Niemoralna propozycja>>'', chociaż wg mnie zupełnie niepotrzebnie, tym bardziej że nie jesteś pewna tego. Ale jeśli już jesteśmy przy tym temacie, czytając twój post, przypomniał mi się pewien stary polski film, ,,Moralność Pani Dulskiej''...

Film nie jest ładny. Jest piękny. I mam nadzieję, że już to widzisz tylko tak sobie tu napisałaś bo chcesz się pochwalić czystymi paznokciami;) A jeśli nie, mam nadzieję,że kiedyś to piękno zobaczysz.




ocenił(a) film na 3
Lilith_33

Bogu dzięki nie zobaczę tego piękna o którym piszesz tak pokrętnie: "Przecież reżyser nie przedstawił tego,żeby zachęcić widza do ćpania, tylko by pokazać PRAWDĘ- że to może być piękne, wyzwolić w człowieku niesamowicie przyjemne uczucia, że wprowadza w niezwykły stan, swojego rodzaju uniesienie..."
Można to samo napisać o satanistach, jak pięknie kochają swojego Przywódcę skaładając w ofierze dziewice na cmentarzu.
Nie dogadamy się, dla mnie miłość to nie tylko uczucie, a nawet można powiedzieć - uczucie ma tu mało do rzeczy, bo gdy się kogoś kocha, to nawet jak się go nienawidzi za zło, które robi, kocha się go nadal jako człowieka. W tym filmie nie ma o takiej miłości mowy, nie ma odwagi kochania = wskazywania komuś błędów dla jego dobra, przestrzegania go przed tym (przesłanie Candy: możesz się sku.wić bylebyś zdobyła kasę na narkotyki). Najłatwiej to "widzenie" nazwać Dulszczyzną (zwłaszcza jak się świeżo przerabiało w szkole tę przyjemną lekturkę), ale czasy tak pojętego mieszczaństwa dawno minęły. Żyjemy w świecie ponowoczesnym, gdzie - jak świetnie zauważyłaś - wszystkie poglądy są równoprawne. Mój jak i twój. Pozostaję przy swoim, i mam nadzieję - nie tylko ja.

Pani_Blue

Ok,w związku z tym że ponoć piszę ,,pokrętnie'', wypunktuję ci moją wypowiedź:

1. Ukazanie prawdy, w tym przypadku o nałogu, nie oznacza zachęcenia do niego. Reżyser pokazuje historię, nie każe iść w ślady bohaterów, bo to już zależy od widza,jego własnych refleksji.

2. Pewnie,że miłość to nie tylko uczucie. ''Candy'' jest jednym z najlepszych filmów to ukazujących. Świat nie jest czarno-biały. Łatwo jest spróbować ująć miłość w definicje i wyliczyć cechy,które ją ,,charakteryzują''. Tylko że to jest powierzchowne. ,,Odwaga'', ,,praca'', ,,wskazywanie błędów'', ,,przestrzeganie go przed tym''(Tu muszę na chwilę się zatrzymać. Candy poznała Dana kiedy on był już uzależniony,więc nie mogła go przed tym ,,przestrzec'',a on nie mógł ,,przestrzec'' jej, bo początkowo nie widział niczego złego w swoim nałogu, traktowali to jako zabawę. Natomiast poruszona przez ciebie kwestia ,,wskazywania błędów'' jest dla mnie całkowicie zrozumiała,ale w przypadku osób nie mających nic wspólnego z nałogiem(choć i tak człowiek zmieni się tylko wtedy, kiedy sam będzie chciał i/lub potrafił, druga osoba może być inspiracją do tego). Ale to są narkomani!!! Wtedy myśli się zupełnie innymi kategoriami. Twoja wizja jest ładna,ale w ponurej rzeczywistości narkomanii przeważnie nie ma racji bytu. Dlatego mam wrażenie,że zbyt infantylnie to odbierasz (nie robię przytyków do metryki,bo to jest naprawdę śmieszne; wiek bardzo często nie jest kwestią poglądów. Chodzi mi po prostu o infantylność interpretacji).

3.Dulszczyzna to dla mnie przede wszystkim mentalność, którą często można zauważyć również dzisiaj, tylko w zmienionej formie. Pięknie i miło byłoby,gdyby wraz z odejściem jakichś czasów zniknęłyby wszystkie ich wady.
Muszę cię zasmucić,bo twój żart(rozumiem,że tak mam to traktować?:)) nie wypalił; w ogóle nie przypominam sobie żeby była to szkolna lektura,pisałam o filmie,który widziałam jakiś czas temu,swoją drogą, bardzo kiepski w moim odczuciu. Ale jeśli jest tak, jak mówisz, przynajmniej jestem dzięki tobie bogata w większą wiedzę o spisie obowiązkowych pozycji książkowych...

Nie piszę po to,żeby cię przekonać do swoich poglądów; wyrażam swoje zdanie. Oczywiście,że się nie dogadamy. I bardzo mi się to podoba,bo w przeciwieństwie do ciebie nie marzy mi się całe społeczenstwo o zbliżonych do moich poglądach;)

Pzdr

Lilith_33

Ach! Zapomniałam! Muszę jeszcze dopisać,że miałam nadzieję że zobaczysz piękno tego FILMU,a zacytowałaś mój fragment o nałogu... Ale uznaję to za niedopatrzenie z twojej strony:)

ocenił(a) film na 3
Lilith_33

no niestety, wypunktowanie nic nie dało
1. dalej nie wiem na czym polega wg ciebie PRAWDA tego filmu? może na PIĘKNIE? ale widzisz, to są jednak różne wartości: prawda - dobro - piękno, nie zawsze się na siebie przekładają
2. z twojej wypowiedzi wynika, że nasza miłość do kogoś pozostaje bez wpływu na niego (nie tylko narkotyki są uzależnieniem, z którym trudno zerwać)
3. a że dulszczyzna to mentalność - nie odkrywasz ameryki, no właśnie ze względu na aktualność tej mentalności, na która sama się powołujesz, wolałabym się dowiedziec jak ją rozumiesz, a nie ile masz lat, bo to mnie nie obchodzi.

Pani_Blue

A,to że wypunktowanie nic nie dało,to nie jest już mój problem,bo ja wszystko w powyższych wypowiedziach rozumiem...

Nie będę wykłócać się o twoje definicje prawdy. Ale nie jest niczym nowym nawet dla ludzi niezwiązanych bardzo z tematem,że narkotyki wprawiają umysł w zniekształcający rzeczywistość stan euforii,co reżyser znakomicie pokazał. Tak,prawda tego filmu między innymi polega na pięknie. W różnych aspektach.

Czytaj,proszę,uważniej. Źle interpretujesz moją wypowiedź.Chodziło o to,że twoje szlachetne intencje w obliczu narkomanii,jak i innych nałogów,rzadko się sprawdzają i niezwykle trudno jest wywrzeć wpływ na drugą osobę. ,,Człowiek zmieni się tylko wtedy, kiedy sam będzie chciał i/lub potrafił, druga osoba może być inspiracją do tego'' - napisałam coś takiego. Oczywiście,że mamy wpływ na kochane przez nas osoby,jesteśmy dla nich inspiracją. Ale zmieniają się one. Nikt nikogo nie zmusi do zmiany swojego postępowania;to nie jest takie proste,że ktoś nas kocha, mówi co robimy źle i my od razu to zmieniamy. Często jest przed nami trudna i długa droga, jaka była np przed Candy i Dan'em.

Co do,haha, Dulszczyzny,pewnie że nie odkrywam Ameryki,nie wydaje mi się ze to robię w żadnym stopniu. Napisałaś, że ,,czasy tak pojętego mieszczaństwa dawno minęły.Żyjemy w świecie ponowoczesnym...'',więc chciałam podkreślić,iż chodziło mi o mentalność i czasy mają tu mało do rzeczy. Sądziłam też,że skoro wysiliłaś się na ten żarcik na temat lektur, mój wiek znalazł się przez jakiś ułamek sekundy w kręgu twojego zainteresowania;)
Dla mnie Dulszczyzna to m.i.n. postrzeganie świata w schematyczny sposób.

PS. Myślę,że tego typu dyskusje nie prowadzące do niczego na forum filmu,w dodatku takiego formatu, są naprawdę nie na miejscu. Nie przeżywaj tak tego,że ludzie coś kochają(mam na myśli ''Candy'',oczywiście), trochę więcej spokoju. Wyraziłam swoje zdanie i nie wciskam go nikomu na siłę. Pokuszę się o małe porównanie-to trochę tak jak z twoim odbiorem tego,co przedstawił Neil Armfield. Czy on cię zmusza do lubienia tego filmu? No właśnie.
Pss. Pomijając scenariusz,w filmie liczy się mnóstwo innych elementów. Rozumiem,historia ci się nie podoba itp. Ale 3/10 za to,jak zagrali w ''Candy'' Abbie Cornish i Heath Ledger jest w moim odczuciu żałosne.

ocenił(a) film na 3
Lilith_33

3/10 to całkiem dużo dla filmu bez pomysłu, gdyby aktorzy zagrali źle byłby on nieporozumieniem (czyli 1), a kto tu komu nie może odpuścic to widać w twoim poście, robisz prywatne wycieczki zamiast odpowiedziec na proste dość pytania, które narodziły się pod wpływem zresztą twojego wypunktowania:

1. jak Ty rozumiesz prawdę należało krótko napisać, a nie odgrażac się, że "Nie będę wykłócać się o twoje definicje prawdy".
bo ja żadnych definicji nie podałam, OK, mogę podać: dla mnie prawda to zgodność przekazywanej informacji z formą przekazu (jeśli ktoś mi mówi że mnie kocha i pozwala, żebym się staczała, jest to dla mnie kłamstwo), OK, rzeczywistość nałogu jest prosta (taka jak napisałaś "narkotyki wprawiają umysł w zniekształcający rzeczywistość stan euforii", i jest to rodzaj prawdy, ale właśnie dlatego uważam, że nie ma tu miejsca na miłość).

2. czy nasza miłość do kogoś pozostaje bez wpływu na niego?
odpowiadasz, że jednocześnie tak i nie: bo chcielibysmy mieć wpływ ale nie mamy, to, że ja uważam, że mamy, uważasz za przemoc, tia, zmuszam kochaną osobe, żeby się rozwijała ku dobremu... smutne jest twoje rozumienie zdrowego wpływu, podejrzewam że większość rzeczy, które ci nie pasują, odbierasz jako rodzaj przemocy, byłaś wychowywana bezstresowo czy jak?
wcale nie zamierzam na ciebie wpływać, widzę, że lubisz mieć ostatnie zdanie, i dlatego cię prowowkuję, wątek jest mój, więc próbę zamknięcia mi ust hasłem zaśmiecania filmwebu weź może odnieś do siebie.

3. skoro dulszczyzna to dla ciebie "schematyczne myślenie" (tak się to z reguły definiuje), to nie wiem która z nas większym schematyzmem sie wykazuje, mnie na razie to bawi, i na tej podstawie śmiem twierdzić, że mniej we mnie dulszczyzny, bo więcej ironii.

a w temacie wątku (żeby nie zaśmiecac filmwebu prywatnymi wycieczkami) piszesz: "nikogo nie zmusi do zmiany swojego postępowania;to nie jest takie proste,że ktoś nas kocha, mówi co robimy źle i my od razu to zmieniamy. Często jest przed nami trudna i długa droga, jaka była np przed Candy i Dan'em".
dobrze to ujęłaś! z tym, że zaraz sobie zaprzeczyłaś, bo przed Candy i Danym nie było żadnej drogi, nie uczynili najmniejszego ruchu (poza głupią próbą detoksu - głupią, bo dwóch czynnych narkomanów nie może się w tym wspierać), aby na tę drogę w ogóle wstąpić...

Dyskusja miała wykraczac poza to czy film lubię czy nie - jeśli film zmusza mnie do myślenia, z założenia go lubię, często zmieniam oceny filmów, ale jak widać na przykładzie większości wypowiedzi nt. tego filmu - jest on niebezpieczny (czyt. zły), skoro widzicie w nim MIŁOŚĆ.

Pani_Blue

Psychoanalizę zostaw osobom posiadającym troszeczkę więcej empatii.

Uwielbiam mieć ostatnie zdanie. Ale jeszcze bardziej przedostatnie, prawdziwa rozkosz.

Moja ironiczna prowokatorko, idę bezstresowo rozsmakować się znowu w tym niebezpiecznym filmie, ''Candy''.

Pa.

użytkownik usunięty
Lilith_33

Lilith przegrałaś z kretesem,ukłony i wyrazy jedności dla Pani Blue*

"Lilith przegrałaś z kretesem" - dyskusji się nie wygrywa. Dyskusja to dyskusja, nie myl jej z bitwą.

Kedda

"Dyskusja to dyskusja" ja jednak stane za racjami Pani_Blue

Lilith_33

A ja po raz kolejny czytam tu Twoje wypowiedzi i z niekłamaną radością stwierdzam, że zawsze trzymają poziom merytoryczny i kulturalny. Wymagają myślenia i głębszej refleksji. Nie zawsze są może w tonie ułatwiającym interlokutorowi rozważenie Twojego zdania, ale i tak dużo wnoszą i z przyjemnością się je czyta.
Jeśli pozwolisz - dodam Cię do swoich znajomych ;)

menysek

Dziękuję bardzo i zapraszam do grona filmwebowych znajomych :))) Pozdrawiam

Lilith_33

Lilith_33 bardzo podoba mi się twoja wypowiedź, zwłaszcza w 2 punkcie :) w pierwszej wypowiedzi

ocenił(a) film na 6
Pani_Blue

W skrócie nie można pisać o miłości w kwestii nałogu .Nałóg zawsze będzie na pierwszym miejscu .Też przerażają mnie tematy pt "tak wygląda miłość ".
Film uwielbiam

ocenił(a) film na 5
Pani_Blue

Ja też niestety nie widzę tu wielkiej miłości. Film taki sobie- średni. Nie czuję też klimatu. O ile "Requiem dla snu" to dla mnie arcydzieło, o tyle ten film naprawdę nie dorasta mu do pięt:(
Pierwszy z powyższych filmów wciągnął mnie całkowicie- miałam ciarki na całym ciele jak go oglądałam, przeżywałam go jeszcze przez parę dni. "Candy" natomiast nawet w połowie nie wywołał takiego wrażenia. nie wiemy... może dlatego, ze "Requiem dla snu" był tak doskonały, porównanie wychodzi tak blado?

użytkownik usunięty
jusweg30

Film jest zdecydowanie o miłości. O miłości, która zabija tego, który kocha i niszczy tych, którzy go/ją kochają. Jest to film o MIŁOŚCI DO NARKOTYKÓW i miłości do kobiety/mężczyzny. Ta pierwsza zaczyna brać górę, niszczy tę drugą, bo nie da się kochać dwóch "kobiet" jednocześnie i oddać im się w całości. Jedną z nich jest heroina drugą człowiek.
Jednak końcówka daje nadzieję, że miłość do człowieka może zwyciężyć. Nie wiadomo co będzie dalej, więc może nie będzie to ostateczne zwycięstwo, ale na dany czas - tak. Kochać, to czasem znaczy "pozwolić odejść", to niezwykle trudne, trzeba odrzucić pragnienie posiadania tej drugiej osoby i po prostu pozwolić jej odejść, by mogła dalej żyć....A gdy już odejdzie nie ma powodu, by - jeśli naprawdę się ją kochało - nadal ją kochać.

ocenił(a) film na 5

Nie ma czegoś takiego jak miłość do narkotyków! To po prostu jeden z filmów o uzależnieniu i relacji dwojga ludzi. Uzależnienie to uzależnienie - nie ma to mowy o żadnej miłości do narkotyków.

"Ta pierwsza zaczyna brać górę, niszczy tę drugą, bo nie da się kochać dwóch "kobiet" jednocześnie i oddać im się w całości. Jedną z nich jest heroina drugą człowiek"
Jakich dwóch kobiet? Ile ty masz lat? Heroina to substancja odurzająca, a nie personifikacja kobiety, skąd to durne porównanie? nie ma to absolutnie NIC wspólnego z miłością. Mylisz pojęcia.

Zgadzam się jedynie z tym, że końcówka daje nadzieję, ale nie o to tu chodzi, że miłość do człowieka zwycięża, tylko po prostu wychodząc z nałogu, nie jest dobrze robić tego razem z kimś z kim się ćpało- to prawie nikogo nie wychodzi. Najlepiej w ogóle oderwać się osoby, z którą tyle wspomnieć i skojarzeń było nierozerwalnie związanych z narkotykami. Widać to w scenie pocałunku, kiedy się żegnają, kiedy bohaterowi ( nie pamiętam imienia) kojarzy się to po prostu z narkotykowym odurzeniem, z tym jak zaczynała się ich wspólna przygoda...

"Kochać, to czasem znaczy "pozwolić odejść"
Z tym jedynie mogę się zgodzić. W tym przypadku odejście jest dla dobra ich obojga.

użytkownik usunięty
jusweg30

Rozbawił mnie Twój post, a tekst " Ile ty masz lat", to .... szkoda gadać. Kwestie mego wieku pozostawię bez komentarza,choć i tu uśmiechnąłem się nieco sam do siebie.
Jak widzisz zaimki odnoszące się do Ciebie piszę z wielkiej litery, bo szanuję forumowiczów; przykre, że Ty mnie nie, ale to Twoja sprawa.
Nie ma sensu nasza polemika, bo wiem na podstawie czego piszę i skąd na dany temat mam wiedzę. Szanuję jednak prawo każdego do własnego zdania. Zostań przy swoim a ja przy swoim. Każdy ma prawo do własnego zdania. Cieszy mnie, że piszesz iż "Nie ma czegoś takiego jak miłość do narkotyków!" - i z całego serca CI życzę, aby tak u Ciebie pozostało. Jeśli spotkasz kiedyś narkomana lub alkoholika, który od dłuższego czasu jest czysty/suchy i zdrowieje, pogadaj i spytaj o tę ostatnią cytowaną kwestię. Warto - zamiast ad hoc krytykować i pisać, że "nie ma czegoś takiego jak...." porozmawiać z różnymi osobami, w ten sposób nabiera się dystansu do spraw i własnego poglądu na nie. Można się utwierdzić we własnym zdaniu, ale można też je zmienić. To akurat piszę na własnym przykładzie. Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 5

Nie ma obowiązku używania wielkich liter w zaimkach osobowych:) To forma grzecznościowa jednie, ale jeśli chodzi o fora internetowe, nie jest obowiązująca i nie świadczy o braku szacunku. Faktycznie wiek nie jest wyznacznikiem dojrzałości, stąd przepraszam za przytyk. "Miłość" do narkotyków jest wyświechtanym frazesem podobnie jak 'heroina druga kobieta", ponieważ uzależnienie nie ma nic wspólnego z miłością i takie pomieszanie pojęć jest jedynie marną próbą usprawiedliwienia swojego postępowania. Uzależnienie to ciężka choroba i nie ma w tym nic dobrego, a miłość, nawet jak jest trudna, jest jak najbardziej pięknym i szlachetnym uczuciem. Znałam osoby uzależnione od alkoholu, narkotyków i innych rzeczy i wiem, że wszystko jest w głowie. Nie możesz tego kojarzyć z pięknymi uczuciami, bo tego tam nie ma, im szybciej do tego dojdziesz, tym lepiej. Nie utwierdzaj się w przekonaniu, że narkotyki mają cokolwiek wspólnego z miłością, bo psychicznie, emocjonalnie zawsze będziesz podążał w tym kierunku i nigdy tak naprawdę z tego nie wyjdziesz. Życzę, żebyś spotkał mądrych ludzi na swojej drodze.
Pozdrawiam

użytkownik usunięty
jusweg30

Miło się poczułem czytając Twój post. Dzięki! Co do uzależnienia - choroby chronicznej, podstawowej, postępującej i śmiertelnej, to nie można z niej "wyjść", ale można przestać brać, zacząć zdrowieć i żyć dalej....dopóty dopóki nie złamie się abstynencji. Wtedy, to już zjazd po równi pochyłej. Jest wiele rodzajów miłości, ale - zgadzam się z Tobą - jeśli czuje się ból, jeśli to nas niszczy, jeśli nie daje na dłuższą metę zadowolenia, to co to za miłość?!
Wiesz co :) przekonałeś mnie; uzależnienie, to obsesja, pt. "nie mogę bez niej żyć" a nie miłość. A skoro tak, to nie mam autonomii, jestem niewolnikiem i zarazem masochistą. Oddaję wszystko a w zamian....tylko ból i cierpienie. Zachęcałem Cię do zmiany zdania a sam je zmieniłem i to w ciągu 24h. Pozdrawiam serdecznie!!
P.S. Fakt - wszystko jest w głowie. W tym problem, bo nie można amputować głowy, niczym zajętej gangreną kończyny... Na szczęście głowę można leczyć, ale pod 1 warunkiem - że pacjent bardzo tego pragnie, że bardziej chce przestać brać niż dalej to robić..

ocenił(a) film na 8
Pani_Blue

Przecież chyba chodziło o to reżyserowi, żeby pokazać że ci kochankowie tak naprawdę nie wiedzieli czym jest miłość. Jak można pozwolić na to by kochana przez nas osoba oddawała się przypadkowym ludziom by później dzielić się pieniędzmi które chwilowo nakarmią głód nałogu.

ocenił(a) film na 6
aplauz

aplauz wiesz jaki to jest ból po odstawienu heroiny.??.. chłopie sprzedałbyś matke aby strzelić sobie w żyłe.

ocenił(a) film na 8
tonik26

Mów za siebie.

ocenił(a) film na 6
aplauz

Ten film mówi o miłości do samego siebie i do drugów a nie o miłości do drugiego człowieka...

użytkownik usunięty
Pani_Blue

Miłości nie ma.

ocenił(a) film na 5

na pewno nie w tym filmie :P

michaljonas

współczuję ludziom, którzy dostrzegają w tym filmie miłość, a także mylą ją z uzależnieniem.
[*]

Pani_Blue

nikt kto dba o siebie i drugą połówkę nie zacznie ćpać...

ocenił(a) film na 9
Pani_Blue

Jak całkowicie pominąć sens filmu i całe przesłanie. We filmie nie chodziło o to, że ćpanie i kradnięcie to wielka miłość, bo wiadomo, że tak nie jest, tak chyba zintepretuje to tylko osoba, która powierzchownie albo jednym okiem to ogląda. Tą miłością o której mowa, była końcówka, w momencie kiedy Candy odwiedza go w restauracji. Ona znowu piękna, ich pocałunek znowu jest taki, jak na początku. Główny bohater zdaje sobie sprawę, że jeśli teraz pozwoli jej zostać, że jeśli wróci do niego, ona nie będzie w stanie wyjść na prostą i mieć normalne życie. Tak jak mówi w ostatnim dialogu (oglądałam po angielsku, więc lekkie przełożenie) "Dostałaś ułaskawienie, więc nie ma już powrotu, pamiętaj, że granica jest cienka" I tak właśnie jest z uzależnieniami, a zwłaszcza z heroiną. On zdaje sobie sprawę, że jeśli wróciliby do siebie, wystarczyłaby zaledwie iskra, żeby to znowu napędzić i wpaść w ten błędny ciąg. Reżyser stawia pytanie (a był to główny motyw filmu) czy jesteś w stanie być w piekle z osobą którą kochasz, a może pozwolisz odejść jej do nieba, żyjąc bez Ciebie? I to jest właśnie ten akt miłości, o której mowa. Dalej się darzyli uczuciami, ale musiał dać jej odejść, żeby nie wpędzili siebie w tę spiralę i żeby jego ukochana miała szansę na lepsze życie.

ocenił(a) film na 10
Blutschande

w punkt

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones