PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=190369}

Candy

7,4 32 596
ocen
7,4 10 1 32596
7,9 8
ocen krytyków
Candy
powrót do forum filmu Candy

Na samym starcie muszę zaznaczyć, że mam ogromną słabość do filmów mówiących o problemie narkotykowym (po prostu potrafią mnie głęboko poruszyć). Może z resztą dlatego, że za czasów liceum umarła przez nie moja koleżanka z podwórka - świetna, ładna, miła i niegłupia dziewczyna (jedna z tych, w których podkochują się wszyscy faceci na dzielnicy), która poprzez związek z niewłaściwym kolesiem wciągnęła się w dragi i zaczęła walić razem z nim w żyłę. Problem był w tym, że chłopak pochodził z policyjnej rodziny a więc starzy tak zaaranżowali sytuację, że koleś został przymknięty w areszcie na jakiś czas, co pozwoliło mu wyjść z nałogu a Agnieszka została sama, podążając po równi pochyłej w stronę cmentarza:( Dość jednak moich smutnych wspomnień...
Co do samego dramatu, to znajduje się on w trójce moich najlepszych filmów traktujących o uzależnieniu narkotykowym (obok "My, dzieci z dworca ZOO" i "Requiem for a dream") i często jest porównywany z tym ostatnim, co wg mnie jest jednak błędem. Nie dlatego, ze jest gorszy (bo wg mnie - nie jest. Oceniłem je tak samo), ale przez to, że jest po prostu inny i w inny sposób opowiada o piekle uzależnienia. Tak jak w "Requiem..." mieliśmy suchy, ostry, nieszablonowo pokazany (pod kątem wizualnym) obraz opowiadający o narkotykach i tym do czego prowadzą (dzięki temu miał on niesamowitą moc oddziaływania na widza) tak w "Candy" mamy przeplatającą się historię miłości głównych bohaterów - miłości do siebie i do heroiny, które są ze sobą nierozłącznie związane (i uzależniają Dana i Candy tak samo mocno). Jest to opowieść o miłości wielkiej, namiętnej, ale też i destrukcyjnej, która nie pozwala bohaterom porzucić nałogu i wiąże ich ze sobą niczym kamień u nogi, ciągnąc coraz szybciej na dno. Najlepiej podsumowuje to kwestia głównego bohatera, który w pewnym momencie stwierdza, że to, co najważniejsze, należy chronić, przed całym światem, przed ludźmi, ale co najokrutniejsze - także przed sobą samym... Jest tu wiele tragedii i fatalizmu, ponieważ widz z czasem zaczyna zdawać sobie sprawę, że dopóki bohaterowie będą razem (a ich miłość jest naprawdę wielka), dopóty nie mają szans na wyjście z dragów, ponieważ równie silnie darzą uczuciem siebie nawzajem jak i herę, która stała się spoiwem ich miłości.
Tak jak "Requiem..." kopał prosto w twarz swoim przekazem, tak "Candy" bardziej subtelnie chwyta widza za gardło, gra na jego uczuciach, nie ocenia postępowania bohaterów - zimnym okiem kamery śledzi ich podróż do piekła, w której my jesteśmy "pasażerami na gapę", przeżywając razem z Danem i Candy ich upadki oraz chwilowe wzloty.
Oprócz nieszablonowego podejścia do tematu, "Candy" wyróżnia się też doskonałą stroną techniczną. Niesamowite rolę odegrali tutaj Heath Ledger i Abbie Cornish oraz mistrz ról drugoplanowych (który w tym roku może sprawić małe zaskoczenie i zgarnąć statuetkę za "Jak zostać królem") Geoffrey Rush. Aktorstwo naprawdę na najwyższym poziomie, potrafiące całkowicie wkręcić widza i spowodować, że będzie on niesamowicie emocjonalnie przeżywał wszystko co widzi na ekranie. Na dokładkę dostajemy świetne zdjęcia i przepiękną muzykę, która jeszcze bardziej gra (dosłownie i w przenośni) na naszych uczuciach. Wisienką na torcie jest tutaj dodatkowo świetne zakończenie, które w doskonały sposób wychodzi poza sztampę.
Przyznam szczerze, że "Candy" niesamowicie potrafił mnie poruszyć, co nieczęsto mi się zdarza (człowiek "uodparnia się" po obejrzeniu dużej ilości dramatów) i co samo w sobie stanowi o wielkiej sile oddziaływania tego filmu na widza. Nie jest to typowy dramat o narkotykach, ale raczej melodramat z narkotykami w tle, które z rozwojem wydarzeń - zaczynają odgrywać coraz większą rolę w filmie (z bohatera "drugoplanowego" stając się trzecim "bohaterem głównym"). Sam obraz podzielony jest na trzy części (niebo, ziemia, piekło), które charakteryzują stan i sytuację bohaterów. Jest to o tyle zabieg "podchwytliwy", że oglądając np. część "Niebo" - człowiek cały czas ma wrażenie, że jest to "kraina szczęścia" tylko z nazwy, że ten piekielny raj to tylko kolejne oszustwo diabła wiodącego bohaterów najkrótszą drogą do... No właśnie do czego? Bo tak naprawdę to "Ziemia" (czyli "proza życia") wydawała mi się być o wiele straszniejsza niż finałowe "Piekło". Ale może to tylko moje wrażenie. Co by jednak nie mówić - film jest świetny i jak najbardziej godny polecenia nie tylko widzom lubiącym tego typu klimaty, ale każdemu kto gustuje w dobrych dramatach, potrafiących zagrać na naszych emocjach.

ocenił(a) film na 9
SickMind

pewnie fajnie piszesz ale nie chce mi się czytać. chciałam tylko napisać, że nie ma co się dziwić, ta banda idiotów każdy film w którym zażywa się narkotyki musi porównać do requiem for a dream. toczę pianę z ust gdy to widzę więc i tym razem musiałam dać ujście swojej złości : /


wierzyć się nie chce, że społeczeństwo jest tak bardzo ograniczone, sami zawężają swoje horyzonty i pole widzenia i myślą, że błyszczą bo widzieli requiem. żal żal żal żal żal :C

użytkownik usunięty
sup3r_51ck

Dokładnie

użytkownik usunięty
SickMind

Ale się wciągnąłem w Twój komentarz. W sumie nie mam nic do dodania. Sama prawda.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones