Akcje reklamowe w telewizji, prasie a nawet radiu bardzo zachęciły mnie aby film ten zobaczyć. I niestety nie otrzymałem tego co w tych akcjach mi gwarantowano. Jeżeli Carlos, reklamowany jako najgroźniejszy terrorysta świata, w świecie realnym był taki jak w tym filmie to trzeba jasno stwierdzić że jest kilka innych 'zbirów' którzy bez problemu odebraliby mu ten tytuł. W początkowych częściach filmu bohater nawet zaczyna intrygować widza, ale niestety wraz ze zbliżaniem się do końca seansu staje się nijaki, choć niekoniecznie nudny. Odegranie scenariusza na jedną nutę spowodowało że jakoś nie mogłem się wczuć w ten film. Brak jakichkolwiek niespodziewanych akcji oraz prostota scenariusza po pewnej chwili doprowadziły mnie do znużenia, jednak ciekawość zakończenia zwyciężyła i wytrwałem do ostatniej minuty. Na brawa zasługuje muzyka, która nawiązuje melodiami do latynoskich klimatów, ale jednocześnie jest z lekka "zamerykanizowana", oraz E. Ramirez który bardzo dobrze zagrał Carlosa (szczególnie w pierwszej połowie filmu).
Konkludując, sama historia filmu nie czyni, a niestety twórcy myśleli chyba odwrotnie. Szkoda. Jednak nie oni pierwsi i nie ostatni dali się złapać w tę pułapkę. Pamiętajcie, sama historia nie wystarczy, trzeba ją jeszcze dobrze opowiedzieć!! I po raz kolejny powiem: a miało być tak pięknie.