No cóż - przeglądając listę aktorów grających w tym filmie można narobić sobie sporo nadziei. Belmondo, Welles, Allen, Sellers, Huston, Holden, Boyer - jedni z najlepszych. Jednak już po pierwszych 20 minutach Casino Royale zaczyna okropnie męczyć. Fabuła jest nieskładna, wszystko straszliwie chaotyczne i w gruncie rzeczy nie za bardzo wiadomo o co chodzi. Od czasu do czasu coś wybucha, jakaś panienka się rozbiera i poznajemy coraz to nowszych Bondów, aż w końcu nie wiadomo, który jest którym. Z wymienionych wyżej praktycznie tylko Sellers stale gości na ekranie. Przez kilka minut jest Welles i Allen. Reszta to epizody (czasami kilka sekund). W trakcie seansu odniosłem wrażenie, że każdy z reżyserów pracował oddzielnie, potem się spotkali i jakoś tam połączyli to w "jedną całość". Wyszła mało ekscytująca i wręcz nudząca papka. Nie polecam.
P.S. Praktycznie tylko jedna scena z tego "filmu" jest warta polecenia, a mianowicie ta, w której Woody Allen idzie na rozstrzelanie. Kilka sekund śmiechu.