Hugo spotyka w metrze Myriam, czarnowłosą piękność, która oprócz woni modnych perfum roztacza wokół siebie niesamowity czar. Wkrótce zaprasza ona mężczyznę do swojego buduaru - jednak ta, jak się okazuje, luksusowa prostytutka, skrywa w sobie więcej niż możnaby przypuszczać.
Obejrzałem już prawie wszystkie pełnometrażowe filmy Borowczyka i muszę przynać, że ten był... najgorszy z nich. Przeraźliwie nudny, miałki i rozwleczony jak stara pościel nie porywa ani na chwilę. Nie zachwyca też strona wizualna, tak przecież zawsze dopieszczona i oryginalna u naszego "enfant terrible". Zapomnieć można o wysmakowanych detalach, o zmysłowych niedopowiedzeniach i poetyce. Znana z poprzednich filmów Waleriana Marina Pierro i Mathieu Carriere (dobry w "Bilitis") robią co mogą, albo przynajmniej udają. Erotyki tu jak na lekarstwo, a nie pomoże ona gdy fabuła jest wtórna i bzdurna. Trochę tu "Ostatniego tanga w Paryżu", czuć też woń włoskich horrorów, gdzieś przejeżdża "Tramwaj, zwany Pożądaniem"... Po godzinie beznamiętnych i bezcelowych rozmów, kiczowatych wyznań i krzyków z telenoweli, finałowe pazury (widoczne na plakacie) i szczypta fantasy-sado-maso nie robią większego wrażenia. Muzyka? Oświetlenie? < wzrusza ramionami > 3/10.