zimne piękno, smutny film pokazujący okrucieństwo, bezsilność i w dodatku obojętność ludzi.
Wspaniały film warty obejrzenia, aczkolwiek film który trzeba zrozumieć.
Zgadzam sie w zupełności. W dodatku cała oprawa wizualna poprostu jest genialna.
A moim skromnym zdaniem to jest film-wydmuszka. Piękny w swojej estetyce, oniryczny, sycący oczy feerią barw, nierzeczywisty, ale w gruncie rzeczy nijaki. Opowieść jest miałka. Bez swojej urody ten film nie miałby prawa zaistnieć.
Rzeczywiście film jest jak paw: Stroi się w wielobarwne piórka. Ale nie mogę powiedzieć, że jest nijaki, bo coś jednak w sobie ma, chociaż nie na pierwszy rzut oka.
No a właśnie - śmiem twierdzić, że to co ma, jest tylko "na pierwszy rzut oka". Bo ma wspaniałą estetykę. Pod tą estetyką mamy historyjkę jakich wiele - zemsta, pełno krwi, teatr w wielkim dworze.
W dzisiejszych czasach trudno jest wymyślić coś nowego. Nawet, jeśli historia jest powieleniem starych opowieści, to zawsze wnosi coś nowego. Dla mnie to jest opowieść o tym, jak człowiek całe życie gra kogoś innego, jak Cesarzowa. Jedni widzą ją w ten sposób, ktoś w inny. I nikt nie widzi jej taką, jaką jest naprawdę, bo jeśli tak jest, to wydaje się, że to maska szaleństwa. Wszystkie uczucia w jej świecie są wypaczone i wydają się nierzeczywiste. Dla mnie to nie jest tylko stały motyw miłości, zemsty i krwi, jak to określiłaś, ale też motyw bycia kimś innym :)
W każdych czasach tak samo trudno o coś nowego ;P
A druga sprawa, to że nie wiem skąd wychodzą interpretacje, nie mające poparcia w samym filmie. To, że jedni widzą to, a inni tamto, to argument który można by rzucić, gdyby film był abstrakcyjny. A to jest kicz operowy i o ile lubię chodzić do opery, to nie bawi mnie oglądanie jej w tv.
Końcówka filmu pokazuje nam, że przez całą cesarską intrygę NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO, poza wybiciem masy ludzi, w dość zabawny zresztą sposób ;) Może powietrze trochę się przeczyściło, ciśnienie opadło. Cesarz dalej truje cesarzową, a kwiatki w doniczkach zawsze świeże.
Sztuką jest przedstawić coś, co wszyscy dobrze znają i nie raz nie dwa mieli z czymś takim styczność, w sposób nietuzinkowy, świeży, niepowtarzalny :)
Owszem, za to pełen podziw dla twórców. Ale dowcip cały polega na tym, żeby zachować równowagę między formą a treścią. Dla mnie "Cesarzowa" to jest niklowane cacko - ładne, błyszczące, ale można wywalić, bo bez wartości. Oczywiście to jest wszystko kwestia upodobań.
Ale nie da się ukryć, że ogląda się przyjemnie :) Może zrobić film głęboki, mądry, z przesłaniem, ale taki, który sie ciągnie i generalnie z jakiegoś powodu nie idzie go obejrzeć do końca ;)
Cesarzowa utrzymuje zanteresowanie do końca