Po pierwsze uderzyła mnie postawa ludzi w sądzie, wydawało mi się to mocno naciągane, z
tego co wiem za dzieci odpowiadają rodzice, jeśli dziecko popełni przestępstwo, w dodatku tak
poważne to odpowiedzialność ponoszą rodzice. Rozumem że film miał na celu przedstawienie
losów chłopka który próbuje odnaleźć się w społeczeństwie, pomimo trudnego dzieciństwa i
latach spędzonych w celi.
Lecz nie rozumiem dlaczego tak ważne kwestie zostały pominięte, chłopiec który był prowodyrem
zabójstwa tej dziewczynki został pokazany jako "wcielenie zła", ale gdyby się nad tym zastanowić,
to było dziecko nad którym się znęcano, które wiele, wiele razy było wykorzystywane seksualnie
przez brata, zostawione same sobie, nie dowiadujemy się co się stało z jego rodzicami, ale
możemy się domyślić że był to patologiczny dom (obydwaj chłopcy wagarowali, chodzili brudni,
zaniedbani) Nic dziwnego że w nim narastała ogromna agresja, dzieci które są ofiarami gwałtów
często są agresywne, z ofiar stają się oprawcami...Drugi chłopiec, nasz bohater tez był
pozostawiony sam sobie, matka ciężko chora na raka, zajęta tylko sobą, zaglądający do kieliszka
ojciec któremu jakby wszystko było obojętne, i mały chłopiec który nie ma w nikim wsparcia, czuje
że nikogo nie interesuje, odstawał od grupy, był łatwym celem dla starszych "kolegów"
W takich sytuacjach zawsze się pytam a gdzie byli nauczyciele, pedagodzy szkolni? Gdzie była
opieka społeczna, sąsiedzi? Oczywiście tragedią jest to że doszło do śmierci tej dziewczynki, ale
czy aby na pewno Ci chłopcy byli za to odpowiedzialni? Dzieci często nie zdają sobie do końca
sprawy z konsekwencji sowich czynów, nie myślą jak dorośli, żyją chwilą, to dorośli dzieciom
pokazują co jest dobre a co złe, dla dzieci takie pojęcia są abstrakcyjne, dlatego też potrafią być
bardziej okrutne i bezwzględne od dorosłych. Wracając do filmu, to jednak czegoś mi w nim
zabrakło, głębi, reżyser nie zagłębiał się w odczucia swoich bohaterów, myślę ze temat ciekawy
ale nie do końca wykorzystany.