Może to kwestia nastroju, ale popłakałam się - wyciskacz łez. Z resztą taki właśnie jest scenariusz. Młodemu chłopakowi ginie brat z którym był bardzo mocno związany, kochał go. Problem pojawia się gdy poznaje dziewczynę. Film jak najbardziej do obejrzenia na jeden raz, miły i mokry ;)

piszesz że łatwo się wszystkiego domyślić... dotychczas nie uważałam się za głupią czy niekumatą, ale chyba powinnam, bo moment, gdy okazało się że tess "nie wróciła" był dla mnie dużym zaskoczeniem, nie podejrzewałam że mogła zaginąć. a te spotkania z bratem raczej postrzegałam jako wytwór wyobraźni charliego.
film naprawdę mi się podobał. nie był sztampowy, chociażby jeśli idzie o wątek tych "umarłych". oczywiście, blablabla, ładny zac, nie kręcą mnie co prawda łodzie, ale coś tam itd. poważnie, uważam że ten film był dobry i nawet jeśli zac jest dzieckiem disneya, to nie można go skreślać z góry za jakieś relacje z haną montaną. każdemu należy dać szansę, a zac w tym filmie udowodnił, że stać go na wiele. w porównaniu z żenującymi pseudorolami w hsm - ale w końcu celem hsmu nie było aktorstwo - ten part był wręcz świetny.
miłe zaskoczenie, chociaż już wcześniej czytałam pozytywne o tym filmie opinie.
anyway, czeka mnie jeszcze "me and orson wells", które zweryfikuje, czy zac naprawdę ma szansę. na razie uważam, że jak najbardziej.