Jedyną wartością tego filmu jest genialna gra aktorska. Rola Mateusza lepiej przedstawiona być nie mogła.
Na tym pochwały się kończą. Nie jestem źle nastawiona do filmów o tematyce niepełnosprawności, ale ten film pozostawił we mnie niesmak. Porównując z "Motyl i skafander" (film porusza tę samą kwestie): jest poruszający, malowniczy, dający do myślenia, wyjątkowy, a "Chce się żyć"? Nie rozumiem, co tytuł ma wspólnego z fabułą. Film jest nudny. Nie wiem co zabawnego jest w wspominaniu w każdej części o "cyckach wolontariuszki"- 1,2,3 raz... Nędzna próba gry na ludzkich emocjach- mnie nie wzruszyła. Pokazał niesprawiedliwość życia- ok, to wszystko.
ZGADZAM SIĘ W 100%!! nieudana kopia "Motyl i skafander" tamten film budził we mnie ogromne uczucia od obrzydzenia (scena z okiem), strachu, współczucia do końcowych scen "radości wspólnego sukcesu" gdy zaczynał powoli mówić. Tutaj nic. Kompletnie. Nic się nie zmienia z jego stanem. Co do kopii... czy ktoś jeszcze odniósł wrażenie, że ta wolontariuszka była bardzo podobna do lekarki z "Motyl i Skafander" ??Aktorzy grali świetnie, ale drugi raz tego filmu na pewno nie obejrzę i nie polecę.
Miałem dokładnie takie same odczucia. Dawid Ogrodnik i Kamil Tkacz przygotowywali się do tej roli przez kilka miesięcy. Na ekranie udowadniają swój kunszt aktorski. Szkoda, że to jedyna zaleta „Chce się żyć”. Scenariuszowo ten film leży – historia nie porywa, nie łapie za serce, nie zaskakuje. Przelatujemy wzrokiem przez kolejne obrazki pokazujące trudny los bohatera. Autorzy nie mieli pomysłu, jak skleić poszczególne sceny w całość, dlatego motywem przewodnim są cycki i głos Mateusza z offu. W tej roli Wojciech Solarz absolutnie się nie sprawdza. Trudno też uwierzyć, by z powodu jednej lekarki w PRL, która przeprowadzała test na inteligencję, chłopak przez kolejnych 20 lat był skazany na upośledzenie umysłowe. Z filmu wynika, że Mateusz był w pełni inteligentnym facetem, zmagającym się jedynie z ograniczeniami własnego ciała. Gdyby tak było, już wcześniej rodzina by to odkryła. A tak serwuje się nam „cudowne ozdrowienie” z dnia na dzień i zmianę diagnozy z poprzedniego ustroju. Jedyna scena, która chwyta za serce, to moment, gdy Mateusz komunikuje się z matką za pośrednictwem tablic. Szkoda, że to praktycznie końcówka filmu.
wreszcie ktoś napisał coś sensownego o tym filmie. Sama historia bezdyskusyjnie jest poruszająca, gra aktorska świetna, ale całość kompletnie się sypie.
<<Scenariuszowo ten film leży – historia nie porywa, nie łapie za serce, nie zaskakuje. Przelatujemy wzrokiem przez kolejne obrazki pokazujące trudny los bohatera. Autorzy nie mieli pomysłu, jak skleić poszczególne sceny w całość, dlatego motywem przewodnim są cycki i głos Mateusza z offu. W tej roli Wojciech Solarz absolutnie się nie sprawdza. Trudno też uwierzyć, by z powodu jednej lekarki w PRL, która przeprowadzała test na inteligencję, chłopak przez kolejnych 20 lat był skazany na upośledzenie umysłowe. Z filmu wynika, że Mateusz był w pełni inteligentnym facetem, zmagającym się jedynie z ograniczeniami własnego ciała. Gdyby tak było, już wcześniej rodzina by to odkryła. A tak serwuje się nam „cudowne ozdrowienie” z dnia na dzień i zmianę diagnozy z poprzedniego ustroju. >>
Szukałam takiej wypowiedzi. Wiara w inteligencję widzów odzyskana.