Bez wątpienia strona wizualna to mocny plus - niektóre sceny to realizacyjno-montażowe perełki (np. bomba głębinowa "wędrująca" po poszyciu nad głowami bohaterów, plama atramentu zamieniająca się w otoczoną krwią twarz) a praca kamery w ciasnych wnętrzach przywodzi na myśl niezpomniany "Das Boot". Gorzej z fabułą, tu jak często bywa w podobnych historiach: efektownie zawiązana, do połowy nawet intryguje, a potem bystrzejszy widz może się domyślić rozwiazań i zaczyna się nudzić coraz większym banałem aż po niedobre zakończenie.
Może błąd twił już w scenariuszu, który popełnił skądinnąd zdolny twórca? Może niepotrzebnie angażowano moce nadprzyrodzone, a tą samą historię można było opowiedzieć jako wojenno-psychologiczny dramat o odpowiedzialności za błędy, rozgrywający się w klastrofobicznej ciasnocie, gdzie nie ma miejsca by skryć się przed wyrzutami sumienia, zwłaszcza, że obok znajdują się nieświadome, niedoszłe ofiary...?