Cóż, w razie marnego nastroju, zawsze można pooglądać. Oczywiście, że wnikliwe studium wnętrza duszy to to nie jest. Ale i niczego takiego nie spodziewam się po tym filmie. Poczciwa, czarno-biała przypowiastka. Że sztampowa? Może. Ale sympatycznie i lekko się ogląda. Myślę, że wiele późniejszych filmów w USA, opierało się na podobnym konflikcie między bogaczami, a zjednoczonymi przeciętnymi mieszkańcami itp itd - to dość powracający motyw :)
Swoją drogą, już nie pamiętam, z czego to "szczęśliwa rodzinka" się utrzymywała - przy otaczającej rzeczywistości, chętnie zacznę żyć jak oni, realizując swe pasje - tylko skąd mieli "na życie"? :)
Polecam w razie zniechęcenia - nie trzeba za wiele myśleć, a może poprawić nastrój /nieco pompatycznie;)/ ale hm... nadal ma swój urok.