Svankmajer wyznał kiedyś, że znajduje się po tej samej stronie lustra, co Lewis Carroll. Nie trzeba nic dodawać – wystarczy obejrzeć jego brawurową wersję „Alicji w krainie czarów”. Czeski alchemik kina udowadnia, że Carroll był pełnokrwistym surrealistą. W swoim filmie do ostatniego szczegółu konstruuje świat skończenie subiektywny, w którym wszystko jest możliwe i na swój sposób logiczne. Z rozkoszą balansuje na granicy rozpadu, ohydy i perwersji.
Film aż pęcznieje od niesamowitych obrazów i animacji, na które patrzy się z rozdziawionymi ustami. Może nawet kryje się w tym pewna jego słabość? Mimo, że wizualne triki w toku filmu ulegają eskalacji i wciąż czymś zaskakują, trudno przez 1,5 godz. pozostać na nie wrażliwy... Wydaje mi się, że takie zagęszczenie dobrze sprawdzało się we wcześniejszych krótkometrażówkach, zaciążyło jeszcze na późniejszym „Fauście”, a idealną proporcję znalazło dopiero w „Spiskowcach rozkoszy”.
Mała to jednak wada... „Alicja” jest niesamowitym filmem – kolejnym pojedynkiem reżysera z wielkimi dziełami i tematami kultury. Dla miłośników Svankmajera, surrealistów, Carrolla, kolekcjonerów skarpetek, smakoszy trocin i wszelkich dziwności – pozycja obowiązkowa.
Swankmajer - nie dosc, ze napisal scenariusz, to byl rezyserem. Podziwiam kunszt, zastanawiam sie jak to mozliwe, ze w jednej glowie miesci sie tyle pomyslow?! Rezyser w nich plywa, swobodnie, bez trudu. Zgadzam sie z Twoja opinia.
Nie ma ani krzty przesady w tym wyznaniu, udowadnia to tym filmem. Wnętrze czeskiej szuflady to swobodna kreacja a nie adaptacja tego, co działo się w króliczej norze ale swiat ten działa na tym samych prawach i aż ocieka surralizmem. Nic nie jest na siłę inspirowane /Alicją w krainie czarów' a Svankmajer sypie własnymi orginalnymi pomysłami których nie powstydziłby się sam Caroll jak z rękawa. Pyszne po prostu pyszne. Najlepszy deser jaki jadłam w tym roku:)