Kolejny po The Guest film inspirowany wyczynami Carpentera, Cravena, etc. ale tym razem autorski głos jest wyraźniejszy - to nie jest jedynie hołd czy laurka, i mimo że grunt tu stanowi amerykańskie kino grozy z lat 80, z tego wyrasta coś zupełnie nowego. To chyba przez to, że reżyser wywodzi się z kina indie, co widać w sposobie jakim buduje sceny - bardzo dużo tu takiego hipnotyzowania widza samą atmosferą niepokoju i grozy. Oprócz tego, obłędnie wykorzystano przestrzeń w kadrze i poza nim, tak właśnie się straszy ludzi.
Aha, i fanom Carpentowskich melodii polecam przesłuchać ścieżkę dźwiękową, bo jest rewelacyjna.