Moim zdaniem to jeden z lepszych dreszcowcow ostatnich 10 lat. Harrison Ford, ktorego z reszta bardzo lubie, zagral slabo i byl jedna z slabszych stron tego filmu, ale na szczescie Michelle Pfeiffer nadrobila braki w aktorstwie. Wiadomo nie kazdemu musi sie podobac, ale wg mnie film jest wart obejrzenia.

według mnie właśnie w pierwszej części trzymał w napięciu, i fajnie się go oglądało, potem stracił tą atmosferę tajemniczości, kiedy stał się sensacyjną rozgrywką między żoną i mężem.

A ja uważam, że film jest w stylu Hitchcocka. Gdyby go nakręcił Alfred wszyscy by się zachwycali, że niesamowity klimat, fabuła, itp. Ale, że powstał trochę później i wyreżyserował go Zemeckis już się tak nie mówi. Nowe filmy też mają klimat i nie muszą być pełne efektów specjalnych. Nie muszą być zawiłe. Prosta historia opowiedziana w perfekcyjny, klimatyczny sposób.

"A ja uważam, że film jest w stylu Hitchcocka. Gdyby go nakręcił Alfred wszyscy by się zachwycali, że niesamowity klimat, fabuła, itp. Ale, że powstał trochę później i wyreżyserował go Zemeckis już się tak nie mówi."

Wszyscy oprócz mnie ;) Pewnie uznacie to za bluźnierstwo ale wcale nie należę do osób, które przesadzają z zachwytami nad dziełami tegoż sławnego reżysera. "Co kryje prawda" był dla mnie po prostu męką. Zaczynając od nudnego do bólu scenariusza, a kończąc na przemiłej facjacie Forda, który nie nadaje się do takich ról. W dodatku nie przepadam za tego typu naiwnymi historiami, więc nie polecam także takich filmów jak np. "Gothika" czy "Opętanie". A klimat? Jakiś tam był, lecz sam klimat nie stworzy dobrego filmu.

oj dokładnie, strasznie skojarzył mi sie z Gothiką, którą ogladałam jakiś rok temu, na której niestety też sie zawiodłam =/ otwarcie mówię ze spodziewałam się czegoś bardziej wciągającego, a "co kryje prawda" nie wbił mnie w fotel, Zemeckis nie trafił w moje gusta ;( i podpisuję sie pod reszta iż H.Ford nie zagrał dobrej roli... Słabo, słabo... u mnie niestety tylko 5/10

Proszę ja Ciebie, nie porównuj nigdy więcej tej "marności" z twórczością geniusza Hitchcocka, to tak jakby porównać Dodę z Michaelem Jacksonem...

Zgadzam się z założycielem tematu ... film nudny, naiwny, przewidywalny ... w końcówce przyśpieszył, ale również w tej samej końcówce obnażyła się cała jego "naiwność" i "prostota" (człowiek, który nie potrafił chodzić, dał radę niepostrzeżenie w kilka sekund dobiec do samochodu (którym uciekała główna bohaterka) i wskoczyć na jego tył, by potem z werwą ją zaatakować, itp, itd ... skąd my to wszystko znamy ;) )

Dla mnie 3/10 ... pzdr :)