PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=863870}
4,2 996
ocen
4,2 10 1 996
Co kryje się pod powierzchnią
powrót do forum filmu Co kryje się pod powierzchnią

Obcy dybie na kobiety.

ocenił(a) film na 3

Matka zabiera córkę do domku nad jeziorem. Tam komunikuje nastolatce, że znajduje się w nowym związku z facetem swego życia, który zresztą się jej właśnie oświadczył. Gość jest naukowcem. Prowadzi badania fauny jeziora a przy okazji wygląda jak model z rozkładówki Playboya dla panów. Dodatkowo w piwnicy domu hoduje w wielkich akwariach pasożytnicze minogi nie kryjąc nimi fascynacji.
Dziwne zachowania mężczyzny wzbudzają jednak podejrzenia córki, która stopniowo nabiera przekonania, że intruz w jej rodzinie nie jest tym za kogo się podaje. Dodatkowo wokół następuje seria niepokojących zdarzeń. Na jeziorze w nocy widać dziwne odblaski, komórki przestają działać a najlepsza przyjaciółka dziewczyny znika w tajemniczych okolicznościach. Na koniec matka komunikuje nastolatce, iż prawdopodobnie zaszła w ciążę…

Uff. Nie wierzę, że zdecydowałem się poświęcić czas na opis filmu.
Ten horror wytopił ze mnie półtorej godziny, którą i bez opisywania go uważam za zmarnowaną. To wtórny i przewidywalny obraz, który niczym nie zaskakuje. Dwie najsłabsze strony to scenariusz i reżyseria – rzeczy fundamentalnie ważne dla filmu jeśli ma się podobać widzom.
Przez godzinę prawie nic się nie dzieje. Potem następuje kwadrans akcji, ale nawet wówczas brak napięcia, większych zwrotów czy zbudowanego nastroju.
Efekty specjalne wciągnął pająk pod szafę. W horrorze sci-fi ich brak jest wręcz zaskakujący. Warczenie i charkoty to trochę za mało.
Filmowcy chętnie eksponują tors gladiatora odtwórcy głównej roli męskiej, ale przy braku jakichkolwiek innych atutów takie żąglowanie męskim seksapilem to po prostu za mało. Jego bohater jest miałki a z czasem wręcz irytujący. W ogóle nie wnosi nic do filmu. Podobnież Mena Süvari, która przecież jeśli chce – potrafi nieźle zagrać (American Beauty czy Brooklyn Rules sporo by bez niej straciły). Czyżby trzy małżeństwa wyciągnęły z aktorki za dużo sił witalnych?
Jeśli ktoś się w filmie stara to z pewnością młoda Ema Horvath w roli córki. Dźwiga na sobie ciężar historii i robi co może, ale gdy cała reszta jest na zaskakująco niskim poziomie – jej wysiłki finalnie niewiele dają.
Nuda, wtórność i brak talentu ciągną obraz w dół do ostatniej sekwencji i jeżeli macie wybór, to sobie darujcie seans.
Są krocie ciekawszych filmów do obejrzenia w tym gatunku. Ten tutaj to porażka.

Przy okazji – Filmweb tradycyjnie zaspał. Ja film obejrzałem a zdaniem redakcji portalu – obraz wciąż czeka na premierę. Świat idzie do przodu a Filmweb stoi w miejscu. Można i tak.

Pozdrawiam,
Jabu



ocenił(a) film na 3
jabu

A ja się zastanawiam jak długo dziewczyna była na tym obozie, że matka zdąrzyła sprowadzić na chate obcego typa i się z nim zaręczyć o_O

ocenił(a) film na 3
pati_121

Wiesz, samotna (zdesperowana) kobieta potrafi planować i działać dość szybko. :-)
Ponadto miała do czynienia z osobnikiem potrafiącym wymuszać szybkie, określone działania, nawet jeżeli cechował je brak rozwagi i realizmu. Nie chcę spolerować, ale przecież że względów oczywistych nowo poznany wydzielając to i owo wywierał natychmiastowy wpływ na kobiety z bardzo określonych przyczyn Dodatkowo zakochanie się na ogół nie idzie w parze z rozsądkiem. O tę szybkość w zaręczaniu się bym więc bitwy pod Grunwaldem nie toczył. Przynajmniej nie w odniesieniu do samotnej matki będącej dodatkowo w swoistej rozsypce, dla której zaręczyny z podobnym ciachem to jak wygrana na loterii.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 4
jabu

zgadzam się w 100%

ocenił(a) film na 4
conneryfan

Tak jest - w punkt!

jabu

bardzo dziękuję za opis i recenzję świetna niczym w fachowym piśmie dodam jeszcze że film jest puszczany na CDA premium a tam dosłownie same gówno. Szmelc goni szmelc!!!!

ocenił(a) film na 3
gizmo_filmweb

Dziękuję za docenienie moich wypocin i pochwałę.
Pozdrawiam.

jabu

Zgadzam się z ,,recenzją", chociaż określenie jej mianem ,,świetniej" z jednym z komentarzy mnie, doprawdy, rozbawiło.
Scenariusz i reżyseria leżą- nazwane fundamentalnymi w tejże recenzji: od reżysera zależy w dużej mierze gra aktorska, ale w większym jeszcze stopniu partnerzy na planie.
Komentarz ,,czyżby trzy małżeństwa wyciągnęły z aktorki za dużo sił witalnych?'' jest doprawdy nie na miejscu. Aktorka nie miała zbyt dużego pola do popisu w tej produkcji, a wzmianki o życiu prywatnym nasączone jadem to taka polska maniera.

ocenił(a) film na 3
xxtequilaxx3

Dziękuję za komentarz. Polska to wolny kraj toteż odmienność osądów stanowi jego fundamentalną cechę. Bardzo zresztą przeze mnie cenioną, której deficyt doskwiera mi w moim jednomyślnym kraju.
Natomiast wzmianki o życiu prywatnym wplatane w opis – polską manierą nie są. Wystarczy pięciominutowy pobyt na amerykańskim IMDb i lektura pierwszych z brzegu opisów aby potwierdzić jak dalece lubuje się w tym reszta świata.
Sączenia jadu komentować nie będę – każdy ma prawo dopatrywać się pejoratywnych zabarwień w wypowiedziach innych. Na zasadzie kalki mógłbym stwierdzić, że to jest dopiero polska maniera – zawiść i dopatrywanie się złej woli u innych. Za wszelką cenę i przy każdej okazji.
Podobnież epatowanie rozbawieniem z tytułu tego, iż ktoś inny śmiał nazwać wypowiedz innego ”świetną”. To również poniekąd polaka cecha. Niezgadzanie się z innym i obśmianie jego zdania. Tu poprzez zawoalowana formę „rozbawienia”.

Ale za to m.in. kocham Polaków.
Amerykanie, gdy zbierze się ich czterech w jednym miejscu – wybierają między sobą przedstawiciela, skarbnika, rzecznika itd będąc nachalnie praktyczni. Japończycy – lidera mającego całkowity posłuch.
Polacy – zaczynają się spierać, nie wysuwając własnych propozycji, za to chętnie komentując te innych. Ma to swój niezaprzeczalny urok a jeśli ktoś chce się w tym doszukiwać toksycznego jadu to już jego problem.

Prof. Yoshikawa będzie zachwycony gdy usłyszy, że garścią przemyśleń jednych zachwyciłem a drugich rozbawiłem. Jedno i drugie jest dla mnie bezcenne.
Pozdrowienia z Japonii :-)

jabu

No Amerykanie wplatając takie zdanie w wypowiedź zapewne chcieliby wiedzieć, z iloma mężczyznami spotykała się między ów rozwodami, jak i po ostatnim. Wścibskość to ich cecha.

Każdy, kto choć raz zmagał się z trudnościami życia prywatnego, wie, że mają one swoje odzwierciedlenie w życiu zawodowym, nieważne czym się trudnisz.
Dlatego dostrzegam pejoratywne zabarwienie, bo pewnie Pan również z czymś się zmagał, nawet w Kraju Kwitnącej Wiśni. Dlaczego więc słabą grę aktorską powiązał Pan z rozwodami i wypaleniem, a nie ze wspomnianą wcześniej słabą reżyserią np.?
Poza tym gdyby w tak ,,gównianej" produkcji dała pokaz swoich umięjętności aktorskich, to czy przy ogólnej ocenie filmu nie wprowadziłoby to efektu groteski?

W rozbawienie wprowadził mnie fakt, że recenzji tej do określenia mianem ,,świetnej'' brakuje paru przecinków i poprawnej składni. Jest dobra, zgadzam się.
Nie nazwałabym mojego ,,obśmiewania'' cechą polską, kierowała mną raczej myśl, jak niewiele innym potrzeba w lekturze (albo jak wiele mnie trzeba, zależy jak na to spojrzeć)

Mój historyk zawsze mawiał, że to cecha wszystkich skośnookich, że oddają w pełni władzę osobom trzecim, nie negując niczego, nie tylko tych, którzy posługują się językiem aglutynacyjnym.

Nie nazwałabym naszego kraju (mojego?) wolnym, bo była to tylko iluzja wolności, która powoli jest obalana.

Nazwisko tegoż profesora nie jest mi znane.
Ja ze swoimi profesorami nie tracę czasu na rozmowy o moich dyskusjach na forach internetowych. Magistrów bym prędzej nudziła takimi tematami, ale z nimi rzadko rozmawiam pozakulisowo.

Pozdrowienia z kraju kwitnącej cebuli :)

ocenił(a) film na 3
xxtequilaxx3

>Dlaczego więc słabą grę aktorską powiązał Pan z rozwodami i wypaleniem, a nie ze wspomnianą wcześniej słabą reżyserią np.?
Dlatego, że dla kontrastu partnerująca Jej w roli córki Ema Horvath, mniej doświadczona, z mniejszym stażem i dorobkiem aktorskim - potrafiła przeskoczyć przeszkodę pod postacią słabej reżyserii pokazując spore zaangażowanie. Wypadło wiarygodnie, zwróciło uwagę i zaowocowało wypracowaniem dramaturgii. A wszystko to pomimo kulejącej reżyserii.


>Poza tym gdyby w tak ,,gównianej" produkcji dała pokaz swoich umięjętności aktorskich, to czy przy ogólnej ocenie filmu nie wprowadziłoby to efektu groteski?
Nie. Gra młodszej koleżanki takiej groteski nie wzniosła, więc tym bardziej nie było by jej gdyby obie panie zagrały z zaangażowaniem.
Przy okazji – czy ktoś kto poucza innych brakiem przecinków i poprawnej składni (choć sam we własnych wypowiedziach tychże nie pilnuje, co widać nawet podczas bieżącej dyskusji) powinien zniżać się do określeń typu gówniany?


>Nie nazwałabym mojego ,,obśmiewania'' cechą polską, kierowała mną raczej myśl, jak niewiele innym potrzeba w lekturze (albo jak wiele mnie trzeba, zależy jak na to spojrzeć)
Zapewniam Panią (w Polsce wszyscy mówią do siebie per Pan :-), że Pani także niewiele potrzeba. Świadczy o tym zarówno dobierane przez Panią słownictwo jak i forma wyrażania swoich myśli. Tak przy okazji – zapomniała Pani postawić kropkę na końcu zdania. :-)


>Mój historyk zawsze mawiał, że to cecha wszystkich skośnookich, że oddają w pełni władzę osobom trzecim, nie negując niczego, nie tylko tych, którzy posługują się językiem aglutynacyjnym.
Piękna składnia…
A Pani chętnie cytuje osobnika przypisującego 40% ludności świata jakąś jedną wspólną cechę. To sporo tłumaczy.


>Nie nazwałabym naszego kraju (mojego?) wolnym, bo była to tylko iluzja wolności, która powoli jest obalana.
To nie Pani go nazwała wolnym tylko ja. Mnie proszę oceny stanu wolności w Polce nie odmawiać. Ja w rewanżu uszanuję, że to samo Pani postrzega jako iluzję.
Dobrze, że w ramach tejże iluzji pozwalają Pani jeszcze pisać po polsku.
Polacy tyle trudnego przeszli w swojej historii, że wolność którą mają najwyraźniej dopiero z czasem nauczą się cenić. Zresztą, swego czasu uprzedzano mnie, że lubią wiecznie narzekać i zachowywać się niczym wieczni malkontenci.
Bieżąca dyskusja zdaje się rzecz potwierdzać.


>Nazwisko tegoż profesora nie jest mi znane.
To akurat zrozumiałe. Jeśli stygmatyzuje Pani wszystkich „skośnookich” jedną cechą to trudno aby Pani dla kontrastu znała jednego wybranego profesora w odległym, azjatyckim kraju. Oceniam, że podobna wiedza jest (i niestety pozostanie) poza Pani zasięgiem. Stanowi to pośredni skutek dawania posłuchu i przekazywania dalej poglądów wrzucających trzy miliardy ludzi do jednego worka.


>Ja ze swoimi profesorami nie tracę czasu na rozmowy o moich dyskusjach na forach internetowych. Magistrów bym prędzej nudziła takimi tematami, ale z nimi rzadko rozmawiam pozakulisowo.
Wymiana myśli nie stanowi straty czasu.
Yoshikawaさん uważa, że Polacy są równie ponurzy, co Japończycy. Panią jednak udało się rozbawić już przy pierwszym podejściu. Zaledwie jednozdaniowym komentarzem. To może być dla profesora przykład weryfikujący Jego ocenę sytuacji :-).


>Pozdrowienia z kraju kwitnącej cebuli :)
W Polsce jest tyle innych, fajnych kwitnących roślin. Znacznie bardziej szlachetnych niż cebula. Ta ostatnia jest, zdaje mi się, uosobieniem czegoś nie do końca w Polsce pozytywnego. Więc zapewne wybór cebuli powinienem traktować jako nieprzypadkowy.
Kiedyś czytałem, że część Polaków zachowuje się tak, jakby im ta ich polskość wręcz ciążyła. Że woleliby być każdym innym, byle tylko nie Polakiem.
I dają temu wyraz na wiele sposobów.
Domyślam się, że te pozdrowienia z cebulą w tle mają właśnie oddawać powyższe zjawisko. Jeśli źle oceniam sytuację to przepraszam.
Pozdrawiam.

jabu

No jak dla mnie jej gra aktorska była dosyć... przerysowana. Wcale nie widziałam tam realizmu/wiarygodności.

Przymiotnik ten wzięłam w cudzysłów? Miało być to żartobliwe- kolokwializmem chciałam trochę obalić dystans, który Pan stworzył. W napiętych dyskusjach lubię patrzeć ludziom w oczy- tutaj się nie da.
A niepilnowanie interpunkcji podczas dyskusji jest mniej rażące, niżeli w przypadku jakiegoś tekstu (w tym przypadku recenzji).

Osobnika? Niech i tak zostanie. O tej cesze świadczy historia Zachodu.

Tryb przypuszczający użyty przeze mnie powinien zasugerować, że wchodzę w polemikę (o to chyba chodzi w dyskusji?). Mówię z perspektywy przedsiębiorcy, kobiety, jak i byłej uczennicy- proszę poczytać sobie o reformie szkolnictwa z bodajże 2009r. i przeanalizować, jaki był jej cel- radzę z profesorem :)

W dzisiejszych czasach żadna wiedza nie jest poza zasięgiem, nie przekonał się Pan o tym jeszcze?

To rozumiem, że profesor spędził wśród Polaków dużo czasu (rok/dwa?), jeśli przypisuje Polakom ponurość równą Japończykom? Bo mój nauczyciel opierał się na faktach historycznych.

Wybór cebuli miał być kontrastem. Zabiegiem artystycznym. Bo zapewne wzmianka o tym, że znajduje się Pan w Japonii i wymienianie jakiegoś profesora z nazwiska, miało zrobić wrażenie.

ocenił(a) film na 3
xxtequilaxx3

>No jak dla mnie jej gra aktorska była dosyć... przerysowana. Wcale nie widziałam tam realizmu/wiarygodności.
Jej gra to jedyny realnie jasny punkt w tym filmie. Przerysowana? Dobrze, że Pani dodała – „jak dla mnie”. Przez sekundę liczyłem na konkrety uzasadniające to przerysowanie ale argument w stylu „jak dla mnie” – ostudził mnie w oczekiwaniach i wymaganiach względem Pani.


>Przymiotnik ten wzięłam w cudzysłów? Miało być to żartobliwe- kolokwializmem chciałam trochę obalić dystans, który Pan stworzył.
Ja stworzyłem dystans?
Proszę wybaczyć ale to Pani zaczęła mnie tytułować per Pan.
W pierwszym zdaniu swojego komentarza protekcjonalnie spoziomowała ocenę kolegi Gizmo sprowadzając ją do „rozbawiającej”.
W trzecim zdaniu pouczyła mnie, równie protekcjonalnie – co jest na miejscu a co nie a w czwartym przypisała zmanierowanie, przy okazji stygmatyzując narodowo.
Proszę więc wybaczyć, że gdy zaczęła Pani żartować aby obalić wprowadzony PRZEZE MNIE dystans to ten pojednawczy zabieg przeoczyłem..



>W napiętych dyskusjach lubię patrzeć ludziom w oczy- tutaj się nie da. A niepilnowanie interpunkcji podczas dyskusji jest mniej rażące, niżeli w przypadku jakiegoś tekstu (w tym przypadku recenzji).
Tryb przypuszczający użyty przeze mnie powinien zasugerować, że wchodzę w polemikę (o to chyba chodzi w dyskusji?). Mówię z perspektywy przedsiębiorcy, kobiety, jak i byłej uczennicy- proszę poczytać sobie o reformie szkolnictwa z bodajże 2009r. i przeanalizować, jaki był jej cel- radzę z profesorem :)

Pani tryb przypuszczający jest raczej mało przypuszczający.
W krótkiej dyskusji liczącej wszystkiego 2-3 komentarze podsumowała Pani w sposób deprecjonujący Amerykanów, wszystkich skośnookich, innych którym niewiele potrzeba podczas lektury (w odróżnieniu od Pani), podważyła moją ocenę kraju który podziwiam i który wysoko oceniam, wykazała iż trwonię czas i energię w relacjach z moim mentorem i wykładowcą (w odróżnieniu od Pani, która „nie traci czasu” w podobny sposób).
Pozwolę sobie wyprowadzić Panią z błędu. Z perspektywy Pani dyskutanta - Pani nie patrzy w oczy dyskutantowi skupiając się już przy pierwszym kontakcie na jego deprecjonowaniu, przypisaniu mu przyziemnych cech, dehumanizowaniu (jad wydziela wąż czy skorpion a nie człowiek) oraz pouczaniu go, co jest na miejscu a co nie.
Wszystko na dzień dobry, już w pierwszym komentarzu i zaledwie z użyciem trzech zdań.
Na koniec wszystko to, co zrobiła Pani sama – przypisuje Pani oponentowi w dyskusji po czym stawia Pani zasłonę dymną zasłaniając się trybem przypuszczającym.
W tym wszystkim jest mało patrzenia w oczy i jeszcze mniej wsłuchiwania się w zdanie odmienne od własnego.



>W dzisiejszych czasach żadna wiedza nie jest poza zasięgiem, nie przekonał się Pan o tym jeszcze?
Jeżeli cytuje Pani i opiera na opinii kogoś, kto sformułował ją wiele lat temu (nadmieniła Pani, iż jest już przedsiębiorcą) to znaczy, że nie ma w Pani woli weryfikowania podobnych, stygmatyzujących szeroką populację ocen. Dlatego użyłem czasu teraźniejszego w powiązaniu z przyszłym.



>To rozumiem, że profesor spędził wśród Polaków dużo czasu (rok/dwa?), jeśli przypisuje Polakom ponurość równą Japończykom? Bo mój nauczyciel opierał się na faktach historycznych.
Nie tylko spędził ale też i napisał a później opublikował w swoim kraju kilka książek o najnowszej historii Polski.
Pani profesor historii opierał się na faktach historycznych? A jakie to fakty historyczne przypisują skośnookim Eskimosom stanowiącym niedościgniony wzór indywidualizmu czy niepokornym Filipińczykom słynącym z opozycji do wszelkiej władzy – cechę którą to Pani przywołała za swoim profesorem?



>Wybór cebuli miał być kontrastem. Zabiegiem artystycznym. Bo zapewne wzmianka o tym, że znajduje się Pan w Japonii i wymienianie jakiegoś profesora z nazwiska, miało zrobić wrażenie.
I chyba zrobiło jeśli w obronie przed tym zasłoniła się Pani aż… cebulą zamiast użyć kobiecego uroku łagodzącego napięcie (to Pani przywołała w dyskusji swoją płeć, nie ja). :-)

Jeżeli ma Pani ochotę kontynuować polemikę na tematy filmowe to jestem do Pani dyspozycji.
Jeżeli natomiast chciałaby Pani dalej poddawać mnie swoimi skracającymi dystans i nacechowanymi pokojowo zabiegami artystycznymi to proponuję wysyłać je już w prywatnej formule na pocztę Filmwebu. Cały ten zabieg, artyzm i kontrast mógłby przerosnąć społeczność portalu której przecież „niewiele potrzeba w lekturze”. :-)

Pozdrawiam.

jabu

" wygląda jak model z rozkładówki Playboya dla panów"???
No cóż..."świat idzie do przodu"...Mam nadzieję, że to jednak przejęzyczenie.

ocenił(a) film na 3
ymak

Nie. To nie jest przejęzyczenie. Od wiosny 2017 r. (bodajże od wydania marcowego) w piśmie zaczęto także równolegle umieszczać erotyczne sesje zdjęciowe z panami. Przynajmniej w wydaniu amerykańskim. Dyrektor kreatywny (company's chief creative officer) zapowiedział to wcześniej na twitterze w ramach akcji "NakedIsNormal". Nową linię tłumaczono tym, że ponieważ "role płci oraz same płcie ewoluowały - magazyn nie stanowi już rozrywki tylko dla mężczyzn". :-)
W ich przypadku świat też "poszedł do przodu" a nie chcąc mu się dać zadeptać, jako konformiści, poszli z obowiązującym nurtem. Przynajmniej do czasu konfliktu z Facebookiem wiosną 2018 r. kiedy to zarząd pisma stwierdził, że z tym pójściem do przodu im jednak nie po drodze... :-)
Tak między nami - bardzo bym chciał aby to było tylko moje przejęzyczenie.
Pozdrawiam.

jabu

Playboy w założeniu był pismem dla Panów i większości tak się właśnie kojarzy, więc brzmi to trochę jak masło maślane...Ale dzięki za objaśnienie , jednak moim zdaniem, to niezręczne sformułowanie, ponieważ tylko wyjątkowi pasjonaci Pisma, znają historię jego amerykańskiej wersji...

ocenił(a) film na 3
ymak

Nie jestem pasjonatem tego magazynu. Profil pisma nigdy nie był adresowany do grupy czytelników, za reprezentanta których się uważam. Niemniej mam świadomość, iż potrafili (np. w latach 70.) przemycać między erotyką ciekawe artykuły osób których nigdy byśmy nie skojarzyli z linią czasopisma (np. dawnych współpracowników Martina Luthera Kinga a nawet... Malcolma X).
Pasjonat kina amerykańskiego zapewne doznałby olśnienia przywołując znamienną scenę w windzie z "Roots: The Next Generations" - z udziałem zakłopotanego Doriana Harewooda. Jeśli interesujesz się filmem zapewne wiesz o czym piszę.
Po prostu śledzę uważnie, co się gdzie dzieje na różnych płaszczyznach starając się być na bieżąco szczególnie w dwóch dziedzinach (poza wiodącą wojskowością, z której żyję) związanych z szeroko rozumianym rynkiem wydawniczym oraz X Muzą.


>znają historię jego amerykańskiej wersji...
Podobne próby przeprofilowania pisma (lub przeprofilowanie z sukcesem) miały miejsce w równoległej przestrzeni czasowej także względem wersji publikowanych w innych krajach, np. w Holandii oraz w Niemczech.


>większości tak się właśnie kojarzy, więc brzmi to trochę jak masło maślane...
Nie byłem, nie jestem i przypuszczalnie już nie będę typowym przedstawicielem większości. Dla mnie więc nie wygląda to jak masło maślane tylko na element czy raczej symptom swoistej rewolucji obyczajowo-światopoglądowej , która puka do naszych drzwi (dla niektórych wali z łoskotem).

Pozdrawiam.

jabu

.."starając się być na bieżąco szczególnie w dwóch dziedzinach (poza wiodącą wojskowością, z której żyję)..."
W świetle powyższego cytatu, przyjęcie jako motta na profilu, cytatu z Szamila Basajewa, uważanego za światowego terrorystę , mi-cywilowi, wydaje się co najmniej, trochę dziwne...No, ale każdy ma swoich idoli.
Szanuję Twoją wiedzę, ale uwierz mi,że można żyć, bez znajomości historii Playboya i temu podobnych informacji. Ja osobiście uważam, że sztuką jest
nieprzyswajanie podobnej wiedzy, bo i po co?
Konwersacja z Tobą jest dość trudna, ponieważ na mój 3wersowy wpis, napisałeś 16wersów i trochę się boję dalszego ciągu. Ale dzięki za kulturalny poziom wymiany zdań.

ymak

I jeszcze mam prośbę: Proszę Cię , by nasza dyskusja nie skręciła na Szamila Basajewa...

ocenił(a) film na 3
ymak

Bez obaw. Nie tylko nie będę próbował korygować Twojej oceny Basajewa w ujęciu czysto wikipedycznym, ale również nie zamierzam przybliżać Ci okoliczności wypowiadanych słów – kierowanych do jednego z najlepszych polskich reportażystów wszech czasów.
Ta wiedza jest Ci niepotrzebna i pozostanie poza Twoim zasięgiem.

Jeśli konwersacja ze mną jest „dość trudna” to nie ze względu na 16-wersowe odpowiedzi z mojej strony.

Pozdrawiam.

jabu

dzięki i pozdrawiam.

ocenił(a) film na 3
ymak

:-)

jabu

Odnoszenie się do życia prywatnego, ilości małżeństw aktora/ki, jest odrobinę mało eleganckie :<

ocenił(a) film na 3
kacperfeelon

Tak, wiem. Już mi na to zwracano uwagę.
Dodam, że zarówno na Filmwebie jak i na innych równoległych portalach - powszechnie stosowane, na ogół z argumentami wzmacniającymi przekaz, do których ja się nie zniżyłem i zniżyć nie przewiduję.
Napisałem, na zasadzie jednozdaniowej wzmianki, iż może to wyjaśniać braki kondycyjne aktorki dobrze wcześniej rokującej a prezentującej w tym konkretnym filmie uderzająco umiarkowany poziom.
Widoczny tym bardziej, że stojący w kontraście z dużo mniej doświadczoną a bardziej zaangażowaną w rolę aktorką partnerującą na planie.
Intencja była wyłącznie taka bez dodatkowych podtekstów.
Za uderzające uważam, iż ten sam zarzut formułowany jest po raz kolejny bez ustosunkowywania się do całości oraz próby wczytania się w dyskusję pod pierwotnymi przemyśleniami, w której temat był już poruszany.

Jako, że zarzut wraca a w przyszłości zapewne dalej będzie przywoływany bez próby podjęcia wysiłku prześledzenia choćby dalszych komentarzy - pragnę zaznaczyć jeszcze raz:

nie kierowała mną żadna niechęć, uprzedzenie czy potrzeba plotkowania (tudzież wywlekania czegoś) w odniesieniu do aktorki, którą lubię i cenię - co podkreśliłem w zdaniu towarzyszącym, wymieniając także konkretne role z których Ją pozytywnie zapamiętałem i dodając JEDNOZNACZNIE, że filmy te by straciły bez Jej udziału.
Jednakże...
Cieszę się, że po kilkakroć zwrócono mi uwagę na jedno, konkretne zdanie:
"Czyżby trzy małżeństwa wyciągnęły z aktorki za dużo sił witalnych? "
gdyż - raz, że na przyszłość dwa razy się zastanowię, nim (jeśli w ogóle) użyję podobnego argumentu.
A dwa - jeśli użyję, zastosuję odmienny dobór słów wykluczając uszczypliwą formę, nawet jeśli by była domniemana (nie każdy czytający odbiera rzecz tak samo).

Nie uważam natomiast aby życie prywatne artystów, z uwzględnieniem aktorów stanowiło temat tabu.
W przeciwnym bowiem razie nigdy byśmy nie pojęli dlaczego np. świetny onegdaj Nicolas Cage zaczął z czasem grać niemal wyłącznie w kinie klasy B i C.
Ronald Reagan wystrzegał się gry z partnerkami nieletnimi od konkretnej, pamiętnej produkcji.
Doskonale swego czasu rokujący Charlie Sheen zarzucił grę w czymkolwiek ambitnym a Carole Lombart aż do tragicznej w skutkach kraksy opierała się naciskom kinowego show-businessu usiłującego wykreować rokujący krocie, Jej filmowy duet z Errolem Flynnem, którego obecność nieprzypadkowo ledwie tolerowała na branżowych przyjęciach.
I tak dalej.
Aby zrozumieć czemu Richard Dreyfuss desperacko starał się uzyskać angaż do "Jaws" a John Wayne wyłożył własne, duże pieniądze na "Sands of Iwo Jima" nie z chęci zysku a z poczucia winy, w zamiarze zadośćuczynienia i celem ratowania przed redukcją Marine Corps - MUSIMY zapoznać się z detalami życia prywatnego wymienionych aktorów.
I jeśli trzeba przywoływać je oraz dzielić się nimi z innymi użytkownikami , co pozwoli nam zrozumieć dlaczego jakiś film w ogóle powstał, albo powstał ze zmienioną obsadą.
Małżeństwa lub nieudane związki aktorów ingerowały we wszystkie z przytoczonych przeze mnie przykładów generując dla świata filmowego konkretny rezultat.

Żywię cichą nadzieję, że to wyczerpie temat i wyjaśni moje intencje.
Jednocześnie przepraszam za rozbudowaną, wielowersową odpowiedź trzymając kciuki za to, iż taka jej forma nie utrudni dyskusji ze mną.

Pozdrawiam.

jabu

Zauważyłem, że dysponuje Pan obszerną wiedzą z obszaru historii, ujawnia też pewną żyłkę socjologiczną i obraca się w towarzystwie osób o tytułach profesorskich. Wydaje się Pan również posiadać łatwość formułowania rozbudowanych wypowiedzi tonem, proszę wybaczyć, mentorskim. Ponadto, co niemniej ważne, bawi Pan w Japonii. Czy może się Pan odnieść do kwestii: jak współczesna Japonia i Japończycy odnoszą się do ogromu zbrodni popełnionych przez siebie w latach 30tych i 40tych XX w.? W latach 80tych poznałem młodego Japończyka, którego fascynował nazizm. Czy w Japonii te tęsknoty są powszechne czy też tego typu dewianci są piętnowani tak jak w Europie? Czy Japonia wypłaciła odszkodowania ofiarom swoich zbrodni? O japońskim rasizmie i ksenofobii też bym chętnie poczytał coś autorstwa gaijina.

ocenił(a) film na 3
HamiIkar

Dziękuję za komentarz.
Niestety formułując wszystkie powyższe pytania - kieruje je Pan do niewłaściwej osoby.
Proszę zadać powyższe pytania na profesjonalnych formach historycznych, ze wskazaniem na takie posiadające rozbudowane wątki japońskie.
Z polskich najbardziej odpowiednim wydaje się być dws.org (sami gaikokujini).
Z anglojęzycznych - Axis History Forum (gaikokujini + mnóstwo Japończyków).
Jeśli operuje Pan j. japońskim to odpowiedzi na interesujące Pana wątki otrzyma Pan na tzw. WarBird Forum (mnóstwo Japończyków + kilku gaikokujinów).
Nie załączam linków do nich ograniczając się do podania nazw z prozaicznego powodu. Z doświadczenia wiem, że polityka FW jest taka, iż mogą zostać szybko usunięte wraz z dodanym do nich komentarzem.
Powodzenia.

Gdy będzie Pan rozmawiał z Japończykami - proponowałbym (proszę nie dopatrywać się tu mentorskiego tonu, moje intencje są inne) z oczywistych względów zrezygnować z używania zwrotu gaijin.
Zarówno względem siebie jak i względem kogokolwiek innego. A już na pewno nie względem swego rozmówcy, kimkolwiek by on z rasy czy pochodzenia - nie był.
Inaczej wymiana zdań może się zakończyć nawet szybciej niż ta między nami.
Pozdrawiam.

jabu

Dziękuję uprzejmie za tak szybko udzieloną, choć wymijającą odpowiedź. Być może przedwcześnie zareagowałem na sformułowane przez Pana generalizacje - należało uprzednio przeczytać Pana wymianę myśli z xxTequillaxx3 a oszczędziłbym czasu nam obu. Niestety, jak w znanym przysłowiu "patrzącemu z boku trudno znaleźć różnicę". Część cytatów wziąłem za Pana własne poglądy. Co do kontaktów z Japończykami to bezpośrednio nie mam żadnych. Znam z kolei kilka osób, które w Japonii mieszkają kilka/naście lat. Doświadczenia są różne (także pozytywne) ale oprócz tego co się mówi twarzą w twarz jest jeszcze to czego się nie mówi ale jest. Znajoma lekarka po bardzo wielu latach czuła się u was bardzo "obco".

kacperfeelon

KACPERFEELON-weż to na klatę.Będę się za Ciebie modlił i trzymał kciuki.
:)

ymak

Nie trzeba, dzięki :)

kacperfeelon

OK!
:)

ocenił(a) film na 3
jabu

żonglowanie

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones