Film oceniłem na 7. Dlaczego? Po prostu czegoś takiego potrzebowałem. Pracuję w stresującym zawodzie, gdzie wszystko musi być zapięte na ostatni guzik. Otacza mnie środowisko na wskroś sztywne, spięte przepełnione zbędnym patosem. Codziennie przewalam tony akt i mierzę się z ludzkimi problemami i sporami. Pewnego dnia usiadłem przed TV i stwierdziłem, że dziś to obejrzałbym sobie komedię, coś nad czym nie musiałbym się intelektualnie wysilać... coś dla rozerwania się.
Ten film daje mi to wszystko. Nie jest to może kino wysokich lotów, bo i do takich nie pretenduje. Nie jest to także komedia ala Woody Allen - jeśli te w ogóle można zaliczyć do tego gatunku. Podsumowując, uśmiałem się, nie musiałem myśleć i tego akurat w tym dniu chciałem.
Nie wiem jednak czy dobrze o mnie świadczy wybuch śmiechu przy określeniu "juryscipencja". Może zawodowe skrzywienie?