Jak odczytujecie te powtórzenia a'la deja vu, których doświadcza bohaterka? Czy to było uknute działanie mieszkańców domu, czy psycha dziewczyny robi jej psikusa?
Chyba ani to, ani to ;) Dla mnie sprawa jest dużo prostsza, jak przystało na komedię - w ten sposób Nancy potwierdza tylko, że jest mało rozgarniętą, stereotypową blondynką ;d Ludzie w willi żyją każdego dnia podobnie, robią podobne rzeczy, a ona próbuje dopisać do tego jakieś "głębokie" znaczenie. Jak przystało na "poetkę" ;) Jej płytki portret został zresztą dobrze narysowany - zwróć uwagę, że na początku filmu dziewczyna ledwo ucieka przed gwałtem, co jednak niczego jej nie uświadamia. Jest ciągle tak samo naiwna i prostoduszna. Zacytuję fragment świetnej sceny między nią a zakochanym w niej młodzianem (w nocy na balkonie):
"- Nic nie przeczuwałaś, nie domyślałaś się, nie czułaś?
- A co miałam czuć?
- Delikatności! Imieniem twym kobieta! "
Niestety, z kilku powodów film nie jest zbyt udany. Ale kilka scen udanych. 5/10
Pozdrowienia.