"Copy Shop" jest moim zdaniem filmem perfekcyjnie zrealizowanym od strony technicznej. Jego fabuła układa się w ciekawą i świetnie poprowadzoną całość. Jest tylko jedna rzecz, której nie mogłem się w tym filmie dopatrzeć - przekazu.
Czy w przeciwieństwie do mnie, ktoś jednak go dostrzega, widzi jakąś symbolikę poszczególnych scenek, która mi umknęła? Jeśli tak, proszę o odpowiedź.
Monotonia codziennego życia - dzień w dzień robienie tego samego, powielanie ( kopiowanie ) tego samego schematu raz za razem. Dopiero przypadek ( wsadzenie ręki pod skaner ) wybudza bohatera z letargu, zaczyna zauważać, jak nudne i schematyczne życie wiódł. Próbuje uciec od tego, wybija się ponad masę, wspinając się na komin i stamtąd, w szerszej perspektywie, zdaje sobie sprawę ze skali i powszechności marazmu, który go zewsząd otacza. Traci równowagę i ginie, wpadając w szary tłum.
Takie wg mnie jest przesłanie tego filmiku. Całość idzie zobaczyć na youtube.
btw. wiem, że odświeżam stary temat, ale może kogoś jeszcze dręczyła symbolika tego filmu ;)