Jak nakazuje uprzejmość, Matthew Barney swój cykl poświęcony męskiemu wkładowi w proces tworzenia nowych istnień, zaczyna jednak od pokłonu w stronę pań. Zaprasza nas więc na boisko, symbolizujące macicę i do wnętrza sterowców unoszących się nad nim, czyli w tym wypadku, jajników. Owulacja zostaje ukazana jako jedna wielka rewia, w której za pomocą mechanicznych rekwizytów odwzorowane zostają organiczne procesy. Zobaczymy więc sztukę nowoczesną w pełnym tego słowa znaczeniu.
"Cremaster" to rodzaj filmowego przedstawienia, gdzie symboliczny sens całości jest stawiany ponad przyjemność widza. Musicie się uzbroić w cierpliwość, bo wszystko rozgrywa się powoli i niektórzy widzowie mogą nie wytrzymać nawet tych 40 minut. Warto jednak docenić starania twórcy, który stworzył spójną wizję dzięki pozornie niepasującym do siebie elementom.