Kawał bardzo dobrego kina z humanistycznym przesłaniem, w tle nierozwiązywalny konflikt izraelsko-palestyński, krótka i piękna Love Story no i to wykonanie Inverno Vivaldiego w końcowej scenie- wbiło mnie w fotel
W końcowej scenie zagrali Bolero Ravela :)
Zgadza się.
Przecież to Bolero Ravela