A zwłaszcza kolorystyka. Tam, gdzie była Edith, wszystko promieniało ciepłymi barwami: złotem, żółcieniami, pomarańczami. Tam, gdzie byli Thomas i Lucille - zimne zielenie, szarości, czernie.
Nie ważne, ze temat był oklepany, że historia niemal od samego początku była łatwa do przewidzenia. Film mi się podobał. Duchy były przedstawione w sposób odmienny, niż inne.
Malkontenci niech sobie narzekają (i tak zawsze to robią). Ode mnie mocna siódemka :)