PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=678523}
6,2 64 692
oceny
6,2 10 1 64692
5,3 19
ocen krytyków
Crimson Peak. Wzgórze krwi
powrót do forum filmu Crimson Peak. Wzgórze krwi

Dosyć konsekwentnie zbudowane postaci Lucille i Thomasa. W pierwszej części filmy wydaje się, że to on jest górą w relacji tych dwojga, w drugiej (w rodzinnym domu) widać, że to ona ma totalną władzę.
Lucille to psychopatka, która odtwarza, choć niedokładnie, swoją pierwszą zbrodnię (zabijanie kolejnych żon brata zdaje się być powtarzaniem zbrodni popełnionej na matce - potwierdza to pierwszy warkoczyk z kolekcji Lucille, który jest siwy).
Thomas to osobowość silnie zależna (jak ktoś wcześniej zauważył) - strata matki przywiązała go w do siostry tak mocno, że aż się z nią stopił.

Pomimo niedoskonałości fabularnych, postaci są dosyć ciekawie dopracowane. Piękne obrazy i Hiddleston - ratują ten film.

To, co zbędne to epatowanie przemocą (subiektywna opinia), dłużyzny i kiepskie dialogi.

To jakieś takie moje pierwsze myśli - może jest trochę nieskładnie, ale mam nadzieję, że ktoś dorzuci cegiełkę na temat psychologii bohaterów.

amy_adams

Hm, jeśli chodzi o psychologię bohaterów, zgadzam się że zamysł był ciekawy. Za to z wykonaniem było już gorzej. Chastain i Hiddlestone odegrali swoje role rewelacyjnie i wycisnęli ze scenariusza tyle ile mogli, niestety, chyba nie było za wiele do wyciskania. Del Toro olał wątek przeszłości bohaterów, sprowadzając ją do paru wzmianek o sadystycznych rodzicach i szpitalu psychiatrycznym. To zaostrzyło mój apetyt, jako widza, ale reżyser nie był już w stanie tego apetytu zaspokoić. A przecież był w tej historii potencjał na pełnokrwistą psychologiczną opowieść. Porównując "Crimson Peak" z "Wichrowymi Wzgórzami" - obie opowieści to w uproszczeniu historie o patologicznych rodzinach - widać ubóstwo filmu Del Toro. Za dużo klisz, za dużo efekciarstwa, za mało chęci wniknięcia głębiej w psychikę bohaterów.

Zabrakło mi scen obrazujących toksyczność relacji Lucille - Thomas. Tak jak piszesz, ona tu rozdawała karty, on - niby spełniający rolę gotyckiego łotra - bardziej przypominał ofiarę, niż sprawcę zła. W dzisiejszych czasach, gdyby doszło do procesu, dobry adwokat załatwiłby mu jakiś niski wyrok, za pomaganie w tuszowaniu zbrodni motywowane ograniczoną poczytalnością psychiczną i lękiem przed siostrą-psychopatką :P Zresztą - ja to widzę tak, że rodzeństwo Sharpe'ów było ofiarami zła. Ich ojciec katował matkę, ta wyżywała się na dzieciach, w efekcie coś pokręciło się w ich psychice. Strategią przetrwania Lucille był atak, agresja połączona z zimnym wyrachowaniem, a Thomasa uległość. Hipotetycznie Thomas byłby w stanie wieść w miarę normalne życie i stworzyć relację z jakąś kobietą, ale Lucille, która z nikim poza bratem takiej relacji stworzyć nie mogła, po prostu uwiązała go do siebie. Widać to w rozmowie na końcu, kiedy Thomas chce, żeby zostawili dom, wyjechali, uciekli od przeszłości... ale w trójkę ;) Jakby nie był w stanie się zdecydować, siostra czy żona. Tą kocha, bo się przyzwyczaił i czuje, że jest jej coś winien, a tą - bo jest szczera, dobra i daje nadzieję, na wyrwanie się z obłędu, w którym spędził całe życie. Postaci są bardzo ciekawe, ale wykorzystanie ich potencjału skończyło się na wygłaszaniu podniosłych deklaracji i bieganiu w efektownych kostiumach. No i smuteczek, bo nie znoszę, jak moi ulubieni aktorzy starają się i męczą w rozczarowujących filmach.

To, co napisałam, to moje "dopowiedzenie" tej historii. Del Toro gdzieś tam to wszystko naszkicował, ale zabrakło wyraźniejszej eksploracji psychologii rodzeństwa. To taka moja wizja tego, jak ta opowieść powinna wyglądać.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones